Marek Wasiluk
 

Makeup i kosmetyki a przebarwienia – to może cię zaskoczyć

Co roku dzielę się własnymi, nowymi obserwacjami związanymi z tematem przebarwień. A że jesteśmy w środku wakacyjnego sezonu, ten temat jest bardzo aktualny. Z moich aktualnych odkryć (chociaż już kilka razy sygnalizowanych na blogu) polecam w dzisiejszym tekście szczególnie punkt piąty.

Rewolucje i niuanse

Nie napiszę dziś o rewolucyjnych zmianach w zakresie usuwania przebarwień, bo ich nie ma. Nie pojawiła się żadna nowa metoda. Nie da się też procesu trwałego usuwania przebarwień przyspieszyć. Osoby, które chcą lepiej zrozumieć przyczyny powstawania przebarwień, odsyłam do tekstu: Przebarwienia na twarzy – jak powstają, grupy ryzyka, jak zapobiegać
W badaniach na temat przebarwień także nie ma istotnych zmian. Skłonność do ich pojawiania się jest miksem wieku, hormonów, płci plus działania słońca.
Jednocześnie, mimo tego braku rewolucyjnych zmian w kwestii przebarwień, co roku mam obserwacje, które wprowadzają do tego tematu wiele niuansów. A one mogą być dla osób borykających się z tym problemem kluczowe. Pisałem np. wiele razy o skutecznej profilaktyce antyprzebarwieniowej za sprawą RF mikroigłowej pulsacyjnej. Ta metoda doskonale się też sprawdza w leczeniu uporczywych przebarwień, mimo iż sama bezpośrednio na nie nie działa.

Zobacz koniecznie:
Jak uniknąć przebarwień – RF mikroigłowa pulsacyjna

Jakiś czas temu zrezygnowałem z rozbudowanych podziałów przebarwień, i zacząłem mówić o przebarwieniach prostych i trudnych. Bo w gruncie rzeczy zarówno pacjenta, jak i lekarza interesuje to, czy przebarwienie da się usunąć. Niestety większość przebarwień należy do tej drugiej kategorii. Dzisiejszy tekst też ich dotyczy.

Masz przebarwienia – oto kilka generalnych wskazówek

Przebarwienia są wynikiem zaburzeń barwnikowych i ich cechą jest są nieprzewidywalność. Oto kilka generalnych zasad postępowania przy przebarwieniach.

1/

Omijaj gabinety, które bez konsultacji, obejrzenia zmiany i zastanowienia się nad indywidualnym przypadkiem, obiecują, że usuną każde przebarwienie i szybko, bo jest to nieprawda lub półprawda. Ta półprawda polega na tym, że teoretycznie nie jest problemem usunąć przebarwienie, można to nawet zrobić jednym czy dwoma zabiegami, ale… jest to usunięcie na chwilę, na miesiąc, dwa i problem powraca, a chyba nie o to osobom z przebarwieniami chodzi. Dlatego, gdy gabinet ogłasza, że na pewno usunie przebarwienia, to warto zapytać, co ma na myśli – trwałe usunięcie czy na kilka tygodni.
Obietnice bez konsultacji są generalnie oznaką tego, że dane miejsce nie udzieli nam skutecznej pomocy.

2/

Nie ma uniwersalnej metody, która się sprawdza u każdego. Nawet jeśli przyjmiemy, że główną metodą usuwania przebarwień jest laseroterapia, to nadal pozostaje kwestia jaki laser, jakie parametry, jak często, z jakimi dodatkowymi zabiegami i w jakiej kolejności łączyć. Nie ma na to jednego protokołu. Takie rzeczy ustala się indywidualnie i modyfikuje w czasie terapii, a ta jest długa – patrz następny punkt.

3/

Trwałe usuwanie przebarwień wymaga czasu. W wersji optymistycznej jest to kilka miesięcy. W pesymistycznej – kilka lat (nawet 3 lata). W tym drugim przypadku zabiegi są odpowiednio rozłożone w czasie. Najczęściej konieczna jest regularność oraz kilka serii zabiegów.

4/

Nie usunie się trudnych przebarwień metodami kosmetycznymi czy kremami. Można je traktować jako metody wspomagające. Bez urządzeń, przede wszystkim bez laserotrapii, nie ma szansy na powodzenie terapii. W mojej praktyce dominuje odpowiednia laseroterapia z pulsacyjną RF mikroigłową, czasem z osoczem, ale też nie ma uniwersalnego schematu.

5/

Na koniec być może najważniejszy punkt, nie w sensie strategii leczenia, ale jako wynik moich obserwacji, które dla wielu pacjentów mogą okazać się kluczowe dla skuteczności terapii.
W tym roku mocno przyglądałem się kosmetykom, m. in. preparatom z filtrami oraz kosmetykom do makijażu, a dokładniej ich składnikom.

I bardzo zdecydowanie chcę powiedzieć, że jeśli chodzi profilaktykę przebarwień to niestety – chemia upiększająca bardzo przyczynia się do problemów z przebarwieniami. Mam na myśli wszystkie kosmetyki do mocnego make-upu, które kryją i są grubo smarowane na skórze.

Obserwacja przeprowadzona jest w małej skali, wśród moich pacjentek, ale dla mnie te wnioski są wiarygodne i warte wzięcia pod uwagę przez osoby ze skłonnością do przebarwień. U kobiet, które rezygnują z przykrywania mocnym makijażem przebarwień (tych, które już mają), i z kremów z bardzo wysokimi filtrami, przebarwienia wcale nie nasilają się latem bardziej niż, jeśli wspomniane wyżej preparaty stosują, i łatwiej się im pozbyć przebarwień.

Jeśli więc jesteś osobą, która ma trudne przebarwienia, to oprócz profesjonalnych zabiegów wydaje się, że jednym z czynników trwałego sukcesu jest zrezygnowanie z makeup-u i z maksymalnej ochrony słonecznej.

Co się wydaje paradoksem, ale jednak wbrew pozorom jest bardzo logiczne, bo większość składników w filtrach oraz kosmetykach do makijażu jest przebadanych, i wiemy o nich, że podrażniają skórę. Wiemy że podrażniają nie całą populację ludzi, ale jakiś jej procent osób oczywiście, ale jednocześnie jakoś nikt nie kojarzy faktów, że przecież też nie cała populacja ma trwały i duży problem z przebarwieniami. A może to ten sam procent populacji? Więc moim zdaniem wyeliminowanie (lub zredukowanie do minimum) makeup-u i preparatów z wysokim faktorem w letnim sezonie, a także ograniczenie ekspozycji na słońce jest istotnym elementem zarówno profilaktyki przebarwień, jak i terapii, gdy już przebarwienia się pojawią lub nasilają.

Zobacz koniecznie:
Czy kosmetyki z filtrami chronią przed przebarwieniami

Wiem, że może być trudne przerwanie tego zamkniętego koła. Bo przecież filtry same w sobie mają sens, bo chronią przed poparzeniami słonecznymi. Jednocześnie jednak wiadomo, że chronią głównie przed promieniowaniem UVB, a za przebarwienia jest odpowiedzialne głównie promieniowanie UVA. Wiadomo też, że podrażniają skórę, która przez to staje się bardziej podatna na przebarwienia. Czyli kosmetyki z filtrami z jednej strony chronią skórę przed przebarwieniami (ale te z filtrami na UVA), a z drugiej drażnią skórę i sprawiają, że jest ona wrażliwsza na przebarwienia. To jakby rękę z jednej strony podgrzewać ogniem, a z drugiej chłodzić lodem. Trochę się to balansuje, a trochę nie wiadomo, czy w pewnym momencie spali się czy zamarznie – ale uszkodzeniu ulegnie na sto procent.
Wiem, że ograniczenie makeup-u może być trudne, szczególnie u kobiet, które właśnie mają przebarwienia i chcę je ukryć, ale jest to kwestia wyboru, co jest dla tej osoby ważniejsze w perspektywie długofalowej.

Zobacz też:
Przebarwienia na twarzy – szokujące efekty terapii

Taką mam naturę

Na koniec – skąd w ogóle te obserwacje. Terapią przebarwień zajmuję się od lat. I mimo opracowanych bardzo skutecznych autorskich metod, cały czas coś udoskonalam, bo taką mam naturę. Obserwują, analizuję, staram się wyciągać wnioski. Mam pacjentki, które wymagają paroletniej terapii. Szczególnie właśnie analizuję przykłady pacjentek, u których wyniki terapii są słabsze niż przeciętnie i dłużej trwają. To są wnioski na małą skalę, zaznaczam, a nie naukowe badania.
Na poziomie klinicznym wydaje mi się, że dobrze zrozumiałem mechanizm. Na molekularnym też, na tyle, na ile było mi to potrzebne. W ostatnim czasie mniej wnikam już w te mechanizmy molekularne, bo odkrywanie kolejnych receptorów czy szlaków związanych z przebarwieniami nie daje mi praktycznego zastosowania. Ale ten makeup i jego wpływ na przebarwienia jest czymś, co wysnułem z obserwacji i analizy.

Więc na koniec już tylko dodam, że przy usuwaniu przebarwień bardzo jest potrzebna współpraca doświadczonego lekarza i pacjenta, który rozumie istotę przebarwień, jest cierpliwy i jest w stanie się stosować do zaleceń specjalisty.

Skóra jest tkanką żywą, a przebarwienia/barwnik wytwarzają się non stop. W terapii nie chodzi o to, aby się tego barwnika pozbyć, ale by przywrócić prawidłowe zarządzanie komórkami barwnikowymi i wytwarzaniem barwnika, inaczej przebarwienia będą się pojawiały cały czas.

Ostatni komentarz
  • Bardzo ciekawy wpis, trochę kij w mrowisko. Moje prywatne doświadczenie jest podobne, od dwóch lat uparłam się, by poważnie podejść do ochrony przeciwsłonecznej, nie ze względu na przebarwienia, ale przeciwstarzeniowo. Efekt – najmocniejsze przebarwienia, jakie kiedykolwiek miałam. Może to zbieg okoliczności, może filtry, jakich używałam, były kiepskiej jakości. A może to kwestia podrażnienia, lub skóra przykryta kołderką z SPF 50 przestaje sobie radzić z promieniowaniem i przy byle kontakcie ze słońcem bez filtra lub gdy filtr się wytrze, reaguje w sposób nieprzewidywalny?
    Nie widzę też za bardzo tego efektu anty aging, moja twarz powoli pokrywa się zmarszczkami, w tym taką typową drobną siateczką “od słońca”, nie wspominając o mimicznych.
    Ostatnio robi furorę zdjęcie kobiety, która przez 40 lat używała filtrów na twarz, ale nie na szyję. I nie będę się kłócić z tym, że promieniowanie uv niszczy skórę,, natomiast zastanawiam się, kto 40 lat temu stosował tak silne, wysokie filtry, jakie poleca się obecnie? Wydaje mi się, że pozostaje jeszcze złoty środek. Od kilku tygodni testuję niższe filtry, rzędu SPF 15-20, nakładane cienką warstwą. Zobaczymy, jak na tym wyjdę, ale mój poranek jest o niebo przyjemniejszy, odkąd nie czuje przymusu nakładania słynnych dwóch palców SPF 50 codziennie.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.