Marek Wasiluk
 

Jak powinno się wdrażać nowe zabiegi i preparaty w gabinecie medycyny estetycznej.

Inspiracją do tematu o głupim vs właściwym wdrażaniu zabiegów do praktyki klinicznej jest „życie”, czyli relacje pacjentów, którzy różne rzeczy słyszeli, różne rzeczy im mówiono i różne rzeczy im robiono.

Skąd się biorą pomysły na głupie zabiegi i terapie w medycynie estetycznej? Gdybym miał odnieść się do poprzedniego artykułu (Żródła wiedzy na temat medycyny estetycznej, czyli z czego korzystają pacjenci i profesjonaliści)) to odpowiedź jest prosta – z braku wiedzy i z tego, że ludzie zajmujący się medycyną estetyczną czerpią ją z niewłaściwych źródeł, fake newsów, a także z braku krytycznego myślenia.

Widać to w przypadku bardzo wielu zabiegów. Ostatnio mam to na bieżąco z kwasem polimlekowym, który zrobił się bardzo popularny, a wraz z tą popularnością wzrosła liczba błędów popełnianych przy stosowaniu go. Nie to stężenie, nie ta technika, nie to wskazanie, nie ten obszar ciała, który powinien być.

Zobacz też:
Modelowanie ciała kwasem polimlekowym, porównanie preparatów

Nowe zabiegi. Szansa czy ryzyko?

Ja mam jasne wyobrażenie o tym, jak powinien wyglądać prawidłowy proces wdrażania nowego zabiegu czy produktu, i jakich kompetencji wymaga od specjalisty.

I powiem szczerze, dla mnie zawsze ten proces był naturalny i oczywisty, wykonuję go automatycznie. Bo po drugie stronie jest pacjent – człowiek, jego organizm, jego psychika. Dopiero właśnie „życie” mi pokazało, że moje myślenie o podejście do wprowadzania nowych terapii niekoniecznie jest powszechne.

Wdrażanie nowych terapii musi się rządzić swoimi, wyśrubowanymi zasadami. Na pewno i przede wszystkim trzeba zachować ogromną uważność i staranność, aby zminimalizować ryzyko nieprawidłowości czy powikłań. Bo w przypadku nowości pierwsi pacjenci mogą być zarówno wygranymi (mają okazję skorzystać z innowacyjnych terapii), jak i przegranymi (bo metoda jeszcze nie jest zwalidowania i lekarz nie ma jeszcze w tej konkretnej metodzie doświadczenia).
Tak samo dzieje się w innych gałęziach medycyny. Jeśli wyobrazimy sobie np. nową metodę leczenia raka piersi, to pierwsze pacjentki mogą na niej bardzo skorzystać, ale jednocześnie muszą się liczyć z większym ryzykiem. Nawet jeśli nowy lek czy technika zabiegowa są zaaprobowane przez odpowiednie instytucje, to zawsze na początku istnieje ryzyko większego błędu niż w metodach stosowanych od lat, bo organizm żywy to bardzo skomplikowana maszyneria.

10 zasad wdrażania nowych zabiegów i preparatów

Idealny proces wdrażania nowych preparatów i zabiegów w medycynie estetycznej to mix kompetencji, kwalifikacji, wiedzy i świadomości, inteligencji, empatii, ostrożności i odwagi oraz otwartości. To są ogólne zasady. Ale żeby w ogóle wykonać jakiś nowy zabieg, powinno się wypełnić szereg aktywności, żeby było to i etyczne i bezpiecznie. Taka lista kontrolna powinna uwzględniać rzeczy opisane poniżej.
1/ Aby wdrażać nową metodę lub produkt trzeba mieć ogólną wiedzę biologiczną o żywych organizmach. W uproszczeniu – czym się różni żywy organizm od robota.

Ktoś z doskonałą wiedzą techniczną może nie rozumieć biologicznych aspektów, a przede wszystkim tego, że 2 plus 2 nie zawsze równa się 4, że istnieją pewne zależności, których nie da się na obecny stan wiedzy zrozumieć, i że czasem okazuje się nieprawdziwe coś, co uważaliśmy za pewnik.

Posiadanie takiej wiedzy biologicznej to podstawa. Bez niej nie można samodzielnie wdrażać nowych metod. Można się ich jedynie uczyć przy kimś, będąc np. stażystą czy asystentem.
2/ Potrzebna jest wiedza czysto medyczna, szczególnie wiedza dotycząca fizjologii i patofizjologii.

Wspominałem już kiedyś na blogu o tragicznej historii o pacjencie, który utracił wzrok po zabiegu gumkowania hemoroidu. Wydaje się nielogiczne, prawda?

Gumkowanie jest popularną metodą leczenia żylaków odbytu. Polega na uciśnięciu opaską żylaka. Ucisk powoduje odcięcie dopływu krwi i obumarcie naczynia. W tym przypadku jednak w czasie zabiegu został złapany i ściśnięty kawałek jelita. Konsekwencją była martwica i obumarcie jelita, a przy okazji rozwinęła się sepsa. Zanim sepsa została wyleczona, zatkało się naczynko w oku i pacjent stracił w jednym oku wzrok. Niesamowicie tragiczny zbieg okoliczności.

Tak właśnie wygląda medycyna – z wieloma współzależnościami i wpływem na siebie różnych czynników, które mogą prowadzić do zaskakujących problemów lub rozwiązań.

Dlatego wiedza medyczna jest niezbędna, a i ona – jak widać w powyższym przykładzie – nie zawsze gwarantuje uniknięcie niebezpiecznych dla pacjenta sytuacji. Im więcej się jednak wie, tym więcej można przewidywać i zapobiegać. Taką wiedzę ma niestety tylko ktoś z tytułem lekarza.

3/ Potrzebna jest także ogólna wiedza techniczna, czyli znajomość tego, na czym polegają zjawiska fizyczne i biofizyczne, np. jak działa laser, ale też jak może działać na organizm żywy, jakie są mechanizmy molekularne działania urządzeń i preparatów, np. jak działa kwas hialuronowy od strony nie tylko biologicznej, ale samego mechanizmu. Jeśli od tej strony nie rozumiemy dogłębnie tego, co robimy, to nie rozpoznamy, co robimy nie tak, gdy to się zdarzy. Może być też tak, że coś robimy niby dobrze, a organizm reaguje nie tak, jak się nam wydaje, że powinien.
Przykładem braku tej ogólnej wiedzy o zjawiskach i mechanizmach w medycynie estetycznej jest np. nieświadomość wielu specjalistów, co się dzieje w organizmie, gdy zaczyna się martwica, co może się zdarzyć nawet przy dobrze podanym kwasie hialuronowym.

Zobacz koniecznie:
Lwia zmarszczka – martwica po wypełnieniu kwasem hialuronowym

4/ To nie koniec. Istotne jest jeszcze materiałoznawstwo, czyli wiedza, jaka jest budowa chemiczna preparatów, np. kwasu polimlekowego i kwasu hialuronowego. Wymieniłem akurat te dwa, bo brak wiedzy w zakresie ich budowy prowadzi do niewłaściwego ich stosowania i powikłań.

Prowadzi też do kuriozalnych sytuacji, gdy w przypadku powikłania po kwasie polimlekowym ktoś podaje hialuronidazę. Osoba, która znałaby skład chemiczny hialuronidazy nigdy by takiego błędu nie popełniła, bo wiadomo, że hialuronidaza nie rozpuści kwasu polimlekowego (kwas hialuronowy – tak).

5/ Niedoceniana jest znajomość histologii tkanki. Pisałem już kiedyś o tym, że wszyscy mówią o anatomii (budowie organizmu), a mało kto o histologii (budowie i funkcjach tkanek na poziomie mikroskopowym). Anatomia jest bardzo ważna i ma znaczenie w przypadku technik iniekcyjnych czy dla chirurga, ale w medycynie estetycznej ważniejsza jest histologia. Brak tej wiedzy prowadzi do głupich stwierdzeń typu – „podajemy kwas hialuronowy w skórę”, a tymczasem to nieprawda, bo podajemy go w tkankę podskórną, w skórę prawie nigdy.
6/ Niezbędna jest wiedza o starzeniu. Dużo lepiej jest już z wiedzą o starzeniu się organizmu, przynajmniej w podstawowym zakresie. Raczej wszyscy specjaliści wiedzą, że z wiekiem ubywa np. kwasu hialuronowego albo kolagenu, że dla medycyny estetycznej ma znaczenie starzenie się 3D, itp.
7/ Niezbędna jest wiedza o nowej metodzie, którą się chce wprowadzić. Co to za urządzenie czy produkt? Jak ma działać i czy w ogóle ma prawo zadziałać na to, co nam mówi producent, którego interesy nie zawsze są zbieżne z naszymi.

Ktoś kto nie ma wiedzy z wcześniejszych punktów, nie poradzi sobie z takim rozpoznaniem. Będzie więc zdany na informacje od producenta czy dystrybutora.

Jasne, że zaufanie w branży jest potrzebne, ale nie można ufać bezkrytycznie. Jeśli wiesz jak wygląda zgniły ogórek, to nie kupisz go na targu, nawet gdy sprzedawca będzie zachwalał, że jest najlepszy. Jeśli masz opisaną we wcześniejszych punktach wiedzę, to nikt nie wciśnie ci kitu.
Brak takiej wiedzy widzę np. w kontekście kwasu polimlekowego. Dystrybutorzy opowiadają jaki jest świetny np. pod oczy i lekarze w to wierzą, bo dlaczego mieliby zakładać, że ktoś ich okłamuje. A wystarczy trochę wiedzy i logicznego myślenia, aby kwasu polimlekowego pod oczy nie stosować. Albo RF mikroigłowa. Kiedy ją kupowałem, wiedziałem, że nie ma prawa zadziałać na trądzik czy pory, tak jak była reklamowana przez producentów. Ale za to po analizie urządzenia wyszło mi, że może działać na rozstępy. Więc kupiłem, ale od razu z innym planem na stosowanie

To Cię zainspiruje!
RF mikroigłowa – historia sprowadzenia urządzenia do Polski

8/ Wreszcie czas na próby praktyczne, na początek na małej skali, aby zobaczyć, czy teoretyczne rozważania znajdują odzwierciedlenie w praktyce.
9/ Dopiero teraz można stosować już metodę na dużą skalę.
10/ Na koniec bardzo ważny punkt, dotyczy tego, co się dzieje już po wdrożeniu metody i stosowaniu jej na dużą skalę. Nadal potrzebna jest obserwacja, udoskonalanie warsztatu, ale też uczenie się reagowania w przypadku powikłań.

Tak to powinno wyglądać, a prawie nigdy tak to nie wygląda.

Jedynie przy punkcie szóstym, dotyczącym procesów starzenia się, jest już dość dobra świadomość wśród specjalistów zajmujących się medycyną estetyczną. Jeśli ktoś ma wykształcenie medyczne, które narzuca pewien rygor uczenia się i myślenia, to ma ogarnięty punkt pierwszy, czyli wiedzę o organizmach żywych, i drugi (ogólną wiedzę medyczną), a także liźnięte trochę histologii. Ale z techniczną wiedzą lekarze (nie mówiąc o innych osobach zajmujących się zabiegami medycyny estetycznej) mają już totalny problem. Niestety widzę też często dużo naiwności i brak odwagi logicznego myślenia.

Tymczasem cała ta wiedza jest dostępna. Owszem, wymaga wysiłku, często czytania anglojęzycznej literatury. Ale są to rzeczy nie tylko ważne, ale też bardzo ciekawe, a zakładam, że jeśli ktoś pracuje w medycynie estetycznej, to jest w nim fascynacja tym tematem, pogłębianiem wiedzy, rozwojem.

Czy zawsze ten proces przebiega? Tak powinien. Mogę jednak wyobrazić sobie, że jak ktoś kupuje produkty czy materiały, które od lat dobrze funkcjonują na rynku, to brak dokładnej weryfikacji jest w miarę akceptowalny. Jeśli jednak są to produkty niszowe to już nie. Przykładem konsekwencji z tego wynikających niech będzie Aquafilling. Pojawił się jako nowość kilka lat temu, jako idealny produkt do powiększania biustu, superbezpieczny, w 98 procentach składający się z wody. Do mnie też wówczas trafili jego dystrybutorzy i naprawdę łatwo było się tym produktem zachwycić. Ale zastosowałem swoją metodę weryfikacji i uznałem, że to nie jest bezpieczny produkt Po latach okazało się, że miałem rację. Produkt został wycofanie w wielkiej niesławie, zostawiając tysiące pokrzywdzonych kobiet. Gdyby każdy stosował te metody weryfikacji, zamiast wiary w to, co mówią sprzedawcy, to nie byłoby takich problemów.

Ku przestrodze:
Aqualiffilng – Anna Skura o powiększaniu piersi powikłaniach

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.