Marek Wasiluk
 

Botoks i luki prawne, czyli czego uczą kosmetologów na studiach

Kiedy zdarza mi się czasem pisać o różnicach w edukacji między kosmetologami i lekarzami, aby wytłumaczyć, dlaczego pewne zabiegi medycyny estetycznej powinny być wykonywane tylko przez tych drugich, słyszę często, że nie mam racji, że kosmetolodzy są równie dobrze przygotowani do zabiegów, a ograniczanie ich dla tej grupy wynika z niechęci wpuszczenia konkurencji do swojej branży.

Niestety, moja praktyka z leczenia powikłań pokazuje bardzo dużą niekompetencję nie-lekarzy zajmujących się medycyną estetyczną. Jeszcze gorsze jest to, że wspiera ich cały system, nie tylko ich własna inicjatywa, nie tylko zachłanność producentów, którzy chcą poszerzyć target sprzedając im preparaty, ale też… edukacja, o czym dzisiejszy tekst.

Botoks na receptę? Da się załatwić

Od pewnego czasu przygotowujemy się do otwarcia nowej kliniki L’experta i w związku z tym przeprowadzamy wiele rozmów kwalifikacyjnych z potencjalnym personelem do tego miejsca. Jedną z kandydatek do pracy była kosmetolożka, która lada moment kończy studia kosmetologiczne (obrona dyplomu). Okazało się, że jeszcze nigdy nie pracowała w swoim zawodzie, więc zapytaliśmy, czego się nauczyła w czasie tych studiów, jakie zabiegi mogłaby już ewentualnie wykonywać w tym momencie, czego by się nie obawiała bez przeszkolenia, bez nadzoru. Kobieta powiedziała, że… botoks. Wprawiło nas w ogromne osłupienie, że osoba nie będąca lekarzem, mówi, że bez problemu będzie aplikować lek, bo toksyna botulinowa jest lekiem.

Moja żona Kamila, która prowadziła tę rozmowę, zapytała panią, czy wie, że kosmetolodzy nie mogą robić tego zabiegu i usłyszała, że „prawo nie do końca jest jasne w tej sprawie, więc póki co, można to robić, istnieją luki prawne, które to umożliwiają”. Na pytanie: „A co z receptą?”, usłyszała: „Da się to załatwić”.

Wyjaśniam, żeby to było jasne. Toksyna botulinowa jest lekiem. Nie istnieje żadna luka prawna, która umożliwiałaby zastosowanie jej przez osobę nie będącą lekarzem. W tej akurat kwestii prawo jest klarowne. Owszem, istnieją luki prawne w przypadku innych preparatów, jak kwas hialuronowy, co jego producenci i kosmetolodzy/kosmetolożki wykorzystują, ale w przypadku botoksu nie ma żadnych wątpliwości. Oczywiście regulacje prawne to jedno, a stosowanie ich to drugie.
Co nie zmienia faktu, że wydźwięk jest następujący – osoba kończąca studia, bez żadnej praktyki, uważa, że może zacząć swoją pracę od toksyny botulinowej, a nie od maseczki na twarz.
Zapytaliśmy ją jeszcze, skąd w ogóle taki pomysł i takie informacje o tych lukach prawnych i o tym, że mogłaby wykonywać botoks, i dziewczyna powiedziała, że dowiedziała się tego na studiach, i że to jest prosty zabieg.

Utrata wzroku o kwasie hialuronowym? Może się upiecze

Dewaluacja i erozja całego rynku medycyny estetycznej jest jeszcze głębsza niż myślałem. Studia nie uczą kosmetologów, jak dobrze wykonywać swój zawód, ale jak działać niezgodnie z prawem, jak szukać luk prawnych, jak kombinować.

Jako dodatek do tej historii, a propos wiedzy i kompetencji kosmetyczek, opiszę jedną z ostatnich sytuacji. O 22.30 otrzymałem mail od przerażone kosmetolożki, że wykonała zabieg podania kwasu hialuronowego kaniulą i klientka najpierw zaczęła czuć dyskomfort w oku, potem wymiotować. Autorka maila powiedziała klientce, żeby wezwać pogotowie, a ponieważ ta nie chciała, w końcu kosmetolożka w końcu wsadziła ją do samochodu i sama zawiozła ją na izbę przyjęć. A teraz nie wie, co ma robić, bo zależy jej na zdrowiu pacjentki, i czy mógłbym ją przyjąć następnego dnia.

Zobacz też: Martwica po kwasie hialuronowym

 

Było już bardzo późno i staram się o tej godzinie już nie pracować, ale sytuacja wyglądała na wymagającą szybkiej interwencji. Napisałem żeby z samego rana przyjechała do Triclinium, mimo iż akurat w środy nie pracuję w klinice. Nikt jednak w ciągu następnej godziny nie odpowiedział na mail, więc poszedłem spać. Rano otrzymałem mail, że jednak nie przyjadą, bo to 4 godziny drogi, więc za daleko, chyba że coś się jeszcze wydarzy, to da znać. Lekarz na pogotowiu powiedział, że to zator. Na szczęście pacjentka jednak trafiła na do szpitala na odział okulistyczny, po kilku dniach dostałem e-maila z bardziej obszerną informacją, co się zadziało.

Dwie sprawy. Po pierwsze, kosmetolożka wykonała zabieg i nie wiedziała, co tak naprawdę zrobiła. I jak na cienkiej linii balansowała pacjentka.

 

Zobacz też: Powikłania po kwasie hialuronowym

 

Po drugie, pisała do mnie: „wiem, że pan może się złościć, ale ja robię zabiegi od dawna, mam certyfikaty, szkolenia”.

Problem w tym, że można mieć pięćdziesiąt różnych szkoleń, dyplomów, certyfikatów, i niewiele umieć, bo 2-3 dniowe szkolenie nie przynosi kompleksowej wiedzy, nawet pomnożone przez kilkadziesiąt takich szkoleń. Nie do końca w tym rzecz.

Uderzyło mnie też to, że nie usłyszałem nawet słowa dziękuję, co prawda nic nie zrobiłem, poza wyrażeniem chęci pomocy jak najszybszej. Kosmetyczka pisała w nocnym mailu, że zależy jej, żeby pacjentce nic się nie stało, a widać, że chyba bardziej zależało jej na tym, żeby nikt jej nie ciągał po sądach. Co jest trochę przykre i smutne.

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.