Marek Wasiluk
 

Uszkodzenie nerwów czuciowych – powikłanie po HIFU

Jeden z najlepszych zabiegów medycyny estetycznej i jeden z najbardziej nadużywanych – HIFU. Wiele już pisałem o tej metodzie, zaznaczając, że wcale nie jest tak bezpieczna, jak się na pozór wydaje. I nie na każdy problem estetyczny jest rozwiązaniem. Pacjenci są mamieni opowieściami o tym, jak cudowne jest HIFU na wszystko, dlatego publikuję tę opowieść z mojego gabinetu ku przestrodze.

Dlaczego HIFU tyle kosztuje?

Moi pacjenci czasem pytają, dlaczego zabieg HIFU na twarz kosztuje u mnie 3500 zł, a gdzie indziej można zrobić go za 900 zł albo jeszcze taniej. Tłumaczę im wtedy w gabinecie, z czego to wynika, a dzisiaj wytłumaczę w sposób nietypowy – opisując przypadek powikłania po HIFU, wykonanego w nieodpowiednim miejscu i w cenie kilkukrotnie niższej niż u mnie.

Zobacz też: HIFU – prawdy i mity

Ból twarzy po HIFU

Pod koniec wakacji otrzymałem dramatyczny mail od kobiety 50+, że miała HIFU, że bardzo boli ją twarz, że w gabinecie, gdzie robiono jej zabieg usłyszała, że to normalne, że ona bardzo się stresuje, a w dodatku wyjechała w takim stanie na urlop i nie wie, co ma robić.

Bolesność była nietypowa, po pierwsze wędrująca, po drugie odczuwalna w policzkach i zębach, co zdarza się rzadko. Powiedziałem pacjentce, żeby nie stresowała się tak bardzo, wzięła leki przeciwbólowe i przeciwzapalne, i przyszła na wizytę do mnie po urlopie. Ona jednak nie wytrzymała napięcia i lęku, i przyjechała na drugi dzień.

Uszkodzenie nerwów czuciowych po HIFU

Co się wydarzyło z jej twarzą po HIFU? Było to nietypowe, bo na ogół jako powikłanie po HIFU występuje uszkodzenie nerwów ruchowych, co sprawia, że u pacjentów opadają np. kąciki ust albo policzki. W przypadku tej kobiety objawy były inne, w postaci bóli wędrujących: raz bolało, raz nie; raz w tym miejscu, raz w innym.

Zacząłem od ogólnoustrojowej diagnostyki, która nic nie wykazała, oraz od standardowego leczenia ogólnoustrojowego. Z logiki wydawało się, że przyczyną jest uszkodzenie nerwów, i że bóle powinny wyciszyć się za kilka tygodni, i zaproponowałem zabiegi na przyspieszenie regeneracji nerwów. Po dwóch dniach pacjentka pojawiła się ponownie, mówiąc, że jest jeszcze gorzej, bo ból wędrujący przeniósł się na zęby – parę godzin bolała ją szczęka, potem ból przenosił się na żuchwę, a potem znów na szczękę, a to znowu policzki. Zwiększyłem dawkę leków, ale niewiele to pomagało. Pierwsze efekty pojawiły się dopiero, gdy dawki leków (mocnych, na receptę) były już naprawdę duże, a jednocześnie wdrożyliśmy terapię naświetlania LED – choć tutaj też czasem po zabiegu było lepiej, a czasem nawet gorzej.

Zobacz też: HIFU – powikłania

W międzyczasie okazało się, że kilka miesięcy przed zabiegiem HIFU pacjentka miała podany termicznie stabilizowany kwas hialuronowy w policzki. Więc w teorii to też mogło się przyczynić do pojawiania się objawów. Tylko, że trudno powiązać wędrującą bolesność zębów, i w ogóle takie nieregularne objawy (kilka godzin są, potem nie ma, potem nawracają, i trwało to dniami) z kwasem hialuronowym, tym bardziej, że podany preparat nie powinien się tyle utrzymywać.

Skierowałem pacjentkę do neurologa, ale nic konkretnego nie wykazał. Pozostało więc modyfikować terapię i czekać na efekty. Na szczęście w końcu objawy zaczęły bardzo powoli się wycofywać, bolesność zębów i policzków zmniejszać się. Ale pojawiły się pewne efekty uboczne związane z lekami, które brała pacjentka. W końcu powinno udać się wyciszyć wszystko, jednak problem trwa już dwa miesiące.

Konsekwencje źle wykonanego HIFU

Przykład tej pacjentki jest najlepsza odpowiedzią na pytanie, dlaczego zabiegi u mnie, i w każdym odpowiedzialnym/profesjonalnym miejscu, kosztują więcej.

Pacjentka miała więc tani zabieg, nieznanym sprzętem, niekoniecznie dobrze wykonany, po którym nie został żaden pozytywny efekt, tylko ból i potworny stres (pacjentka nie śpi po nocach), do tego konieczność brania leków i częste zabiegi regenerujące. Cały czas walczymy nie o efekt estetyczny, ale o to, aby kobieta dobrze się poczuła. Jakby tego było mało, w przypadku tej pacjentki w ogóle nie było wskazań do HIFU, więc już sam pomysł na zabieg był nietrafiony, żeby nie powiedzieć bezsensowny – nawet dobrze wykonany nie przyniósłby efektu estetycznego.

HIFU jest w tej chwili najbardziej nadużywanym narzędziem w medycynie estetycznej. Można wmówić pacjentom, że działa na wszystko i że jest nieinwazyjne. Można zabieg zrobić za słabo i za mocno, bez efektów i z efektem w postaci powikłania.

Kartridże i rozkalibrowanie urządzenia

Co się wydarzyło u tej konkretnej pacjentki? Dlaczego doszło u niej do takiego powikłania? Logika podpowiada pewne odpowiedzi.
HIFU jest bardzo precyzyjnym zabiegiem, niby prostym, ale tak naprawdę trudnym, aby osiągnąć to, co chcemy, bo nie widzimy jak pracujemy, a efekty zabiegu pojawiają się po miesiącach. To trochę tak, jak przygotowywać ciasto niby z przepisu, ale bez obserwacji stopnia upieczenia, za to mając do dyspozycji piekarnik bez informacji o temperaturze pieczenia. Wkładamy na 50 minut i wyjmujemy, nie patrząc czy upieczone. Może wyjść z tego ciasto idealne, ale też niedopieczone lub spalone. Podobnie jest z HIFU. Tylko problemem jest to, że po HIFU efekty widać długo po zabiegu, więc kluczowe jest to, czy się stosujemy do przepisu i czy dobry przepis wybieramy. Bezpieczeństwo i skuteczność zależy od tego, czy mamy wszelkie i właściwe składniki przepisu (kwalifikacja medyczna pacjenta, ocena estetyczna, zdolności manualne do wykonania zabiegu, planowanie jak wykonać zabieg, ile strzałów, jak ustawić urządzenie, itp) oraz wiarygodny piekarnik, czyli urządzenie do HIFU. Od tego zależy jakie ciasto nam wyjdzie, czy w ogóle wyjdzie. Z punktu widzenia pacjenta dwie sprawy są kluczowe: kto wykonuje zabieg i czy są sprawne kartridże.

Kartridż w HIFU to wymienny element urządzenia. On się zużywa. Są to specjalistyczne kartridże, wystarczające na ograniczoną liczbę strzałów, i to w dodatku na niższą niż reklamują producenci, o mniej więcej 30 proc. Część producentów instaluje w kartridżach ograniczniki i nie da się wykonać więcej zabiegów, ale nie wszyscy to robią, mówiąc, że kartridż jest na zawsze. W takich sytuacjach, przy „nadużytych” kartridżach może dochodzić do rozkalibrowania urządzenia, co oznacza, że przestaje ono być wiarygodne i bezpieczne – tak jak piekarnik bez kontroli temperatury. Takie urządzenie robi zabieg w ciemno – zabieg działa w sposób nieprzewidywalny, przypadkowy.

Gdy rozkalibruje się laser, działa on słabo, będzie nieskuteczny, ale raczej bezpośrednio krzywdy nie zrobi. Przy HIFU niestety nie tylko działa słabiej, ale przede wszystkim nierówno, generując przypadkowe, niekontrolowane strzały. I tutaj krzywdę można zrobić.

Zobacz też: HIFU – lifting bez rekonwalescencji

HIFU i fajerwerki

Przypomina mi to prywatne zdarzenie z fajerwerkami. Nie jestem ich fanem, co najwyżej oglądania, ale gdy moje dzieci miały 6, 8 lat, kupiłem na Sylwestra malutką wyrzutnię z fajerwerkami, taką kostkę z około 10 fajerwerkami odpalanymi jeden po drugim. Była z założenia bezpieczna, kupiona w supermarkecie. Co więcej wydawało mi się, że byłem ostrożny i zaplanowałem jak ją uruchomić. Postawiliśmy ją w odludnym miejscu, na łące. Miała być świetna zabawa. Standardowo stawia się taką kostkę z kilkoma fajerwerkami, podpala lont i one po kolei wystrzeliwują, jak z wyrzutni rakietowej, i po kolei wybuchają w powietrzu. Odsunąłem dzieci mniej więcej 15-20 metrów od wyrzutni i podpaliłem lot. Wystrzeliła jedna raca, potem druga, i… nagle siłą odrzutu pudełko przewróciło się i race zamiast strzelać w górę leciały na bok, w dodatku po każdym wystrzale pudełko się obracało, wystrzeliwując kolejne fajerwerki w nowym przypadkowym kierunku. Jedyną moją reakcją było zasłonięcie dzieci własnym ciałem, a potem ucieczka na bezpieczną odległość. W nikogo raca nie trafiła, ale była to jedna z najbardziej stresujących historii jakie mnie spotkały. Czy źle postawiłem kostkę, czy wyrzutnia była wadliwa, tego nie rozstrzygnę. Na pewno wyleczyło mnie to z puszczania fajerwerków.

Piszę o tym, bo dokładnie takie jest nieskalibrowane HIFU, strzela na oślep, a gdy tak się dzieje, nawet dobry lekarz wykonujący zabieg nie pomoże.

A jak ktoś proponuje HIFU za 500 zł, do tego robione w serii, co miesiąc, to lepiej uciekać. HIFU za 500 zł jest niemożliwe, jeśli ktoś nie dokłada do zabiegów, a przede wszystkim HIFU jest zabiegiem tak mocnym, że nie wykonuje się go co miesiąc.

Ostrzegam więc przed chodzeniem na skróty w przypadku zabiegów medycyny estetycznej, a HIFU szczególnie. Bo HIFU daje super efekty, ale też można nim super skrzywdzić. I nie tylko w mechanizmie, jaki dziś opisałem.

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.