Marek Wasiluk
 

Jak uniknąć przebarwień latem

Wiele kobiet zaczyna drżeć przed latem, na myśl o tym, co stanie się z ich twarzą. Wiedzą, że albo pojawią się nowe przebarwiania, albo te, które już mają, zaczną ciemnieć.
To temat powszechnie znany. Wiele osób zdołało się już do tego przyzwyczaić, że przebarwienia na ich twarzy latem mocno ciemnieją. Ale wiele osób nie chce zaakceptować tego, że nagle pojawia się przebarwienie w postaci wąsika nad wargą, błyskawicy na czole czy cieni pod oczami.

Zobacz też:
Przebarwienia na twarzy – jak powstają, grupy ryzyka, jak im zapobiegać

Wiele razy pisałem na blogu o czynnikach stymulujących pojawianie się przebarwień. Te trzy główne, na których skoncentruję się w tym tekście, to: słońce (bez niego przebarwienia się nie pojawią) + sam fakt bycia kobietą (ze względu na własne hormony płciowe, ale też np. stosowaną antykoncepcję) + starzenie się skóry (kiedy tkanka nie jest całkowicie wydolna, pojawiają się zaburzenia pigmentacji). Od razu dodam, że jest jeszcze jeden potencjalny czynnik, o czym więcej na końcu – podrażnienie skóry.
Skoro wiadomo, jakie są te czynniki, to jeśli chcemy się chronić przed przebarwieniami, musimy te czynniki albo wyeliminować (te które się da, oczywiście), albo ograniczyć intensywność ich występowania.

1. SŁOŃCE

Zacznijmy od słońca. Bez niego przebarwienia praktycznie się nie zrobią. Więc najskuteczniejszym działaniem byłaby eliminacja słońca, ale… jest to nierealne, bo trzeba byłoby zamknąć się w piwnicy i z niej nie wychodzić, albo wychodzić z zasłoniętą całkiem twarzą. Poza tym, słońce jest konieczne do życia, stymuluje wytwarzanie witaminy D3 w organizmie i kilka innych istotnych procesów, działa też pozytywnie na nastrój i obniżenie poziomu stresu, a ruch na świeżym powietrzu jest elementem zdrowego stylu życia.

Zobacz też:
Słońce dla zdrowia

Opcją, która przychodzi do głowy, na hasło „ochrona przed słońcem” jest stosowanie filtrów. I jest to dobry trop, z zastrzeżeniem jednak, że stosowanie filtrów nie jest tak skuteczne, jak większości ludzi się to wydaje.

Konsumenci gdy kupują preparaty z filtrem, są z reguły przekonani, że im wyższy SPF tym lepiej, czyli że preparat 50 SPF jest skuteczniejszy od 30 SPF. Tymczasem sprawa jest bardziej skomplikowana.

Przede wszystkim brakuje wiedzy na temat promieniowania UV. Głównym czynnikiem stymulującym powstawianie przebawień jest promieniowanie UVA, a tymczasem filtry 50 SPF czy 30 SPF chronią jedynie przez przed małą częścią UV, przed promieniowaniem UVB, które stanowi zaledwie 5% promieniowania UV i ma mniejsze znaczenie w stymulowaniu powstawania przebarwień. Firmy produkujące preparaty z filtrami są zobligowane do informowania o ich ochronie przeciwko UVB, która jest ważna, bo jest to ochroną przez poparzeniami słonecznymi, które mogą w konsekwencji prowadzić do nowotworów skóry.

Większość ludzi kupujących te preparaty myśli jednak, że chronią one przed przebarwieniami. Natomiast, żeby preparat z filtrem chronił też przed powstawianiem przebarwień, czyli przez promieniowaniem UVA, powinien mieć na opakowaniu oznaczenie UVA lub PPD lub PA (nie ma do końca standaryzacji związanej ze sposobem oznaczania tej ochrony niestety).

Przeczytaj koniecznie:
Filtry UV – kiedy szkodzą, a kiedy pomagają

Jeśli nie ma się tej wiedzy, to bardzo prawdopodobne, że ktoś kupi filtr, który chroni go bardzo skutecznie, ale tylko przed niewielkim fragmentem promieniowania stymulującego do powstawania przebarwień. Żeby to zobrazować, wyobraźmy sobie wąż ogrodowy, który ma sto dziur, i 5 z nich zatkamy tak, że kropelka się nie przeciśnie, a 95 nie zatykamy, nie zajmujemy się nimi i nawet nie wiemy, że z nich cieknie.
Jakby tego było mało, pojawiły się doniesienia i badania, że nie tylko promieniowanie UV, ale też promieniowanie widzialne, jak i podczerwne mogą stymulować powstawanie przebarwień. A tych zakresów promieniowania nie da się wyeliminować.
A i to jeszcze nie koniec. Używanie filtrów może wywoływać podrażnienia skóry, a te predestynują do powstawania przebarwień.

2. HORMONY

Drugi czynnik to kwestie hormonalne. Nie da się ich wyeliminować, bo przecież wytwarzamy własne hormony i są one nam niezbędne, a jeśli dodatkowo bierzemy inne w postaci leków, to robimy to przecież z jakichś konkretnych wskazań, więc trudno z nich tak po prostu zrezygnować.

Hormony są w tabletkach antykoncepcyjnych, to dlatego kobiety są tak bardzo narażone na przebarwienia. To, co ewentualnie można zrobić w okresie wakacyjnym, to zrezygnowanie z hormonalnej antykoncepcji w czasie od marca-kwietnia do sierpnia.

Dlaczego już od kwietnia (a nawet marca), a nie tydzień przed urlopem? Skóra potrzebuje czasu, aby dostosować się do nowych warunków, jeśli więc wyeliminowanie tego czynnika na czas najbardziej ryzykowny ma mieć sens, trzeba to zrobić wcześniej.

3. SKÓRA

Ostatnim głównym czynnikiem, wpływającym na ryzyko powstawania przebarwień, jest starzenie się skóry. I tutaj akurat możemy na szczęście sporo zadziałać, czyli możemy w okresie wakacyjnym wdrożyć zabiegi, które podregulują skórę, a konkretnie odbudują granicę skórno-naskórkową, której degeneracja wpływa na starzenie się skóry, na zaburzenia funkcjonowania, których efektem jest skłonność do przebarwień.

Jak możemy to połączenie między skórą właściwą a naskórkiem naprawić? Są dwie dobre metody, jedna powszechnie dostępna w gabinetach medycyny estetycznej – osocze bogatopłytkowe, druga niszowa – RF pulsacyjna.

Pakiet takich zabiegów warto wdrożyć w okresie wakacyjnym. Działają one korzystnie na skórę, a przy zdrowej skórze, przy dobrze funkcjonujących komórkach, pozostałe niekorzystne czynniki (słońce, hormony) będą działać z mniejszą siłą rażenia. Przebarwienia robią się pod wpływem niewłaściwej reakcji skóry na bodźce. Jeśli tkanka funkcjonuje prawidłowo, radzi sobie z tymi negatywnymi bodźcami. Z kolei, im bardziej granica skórno-naskórkowa jest „rozregulowana”, tym większe ryzyko powstawania przebarwień.

Dobrze można to zobrazować na przykładzie samochodu, który jedzie po wybojach. Mamy 3 elementy – sprężyny i resory (sprawne są jak zdrowa skóra), prędkość i wyboje (hormony i słońce).

Jeśli w samochodzie są dobre sprężyny i resory, to nic mu się nie stanie, bo będą one na wybojach „podskakiwały” w kontrolowanym zakresie – przewidzianym przez producenta. Jednak przy zużytych sprężynach i resorach. podskoki na wybojach, powodują większe ich podskakiwania, zwiększają się siły ściskająco – rozciągające, i ostatecznie dochodzi nawet do ich pęknięcie. Oczywiście, można ograniczać też pozostałe czynniki, np. prędkość, ale nie da się ich całkiem wyeliminować, jeśli chcemy tym samochodem gdzieś dojechać, a jedyna droga prowadzi przez wyboje.

I tak jest właśnie z komórkami skóry. Skóra otrzymuje negatywne bodźce i jeśli komórki są zdrowe, a tkanka prawidłowo funkcjonuje, to dobrze sobie z nimi radzą. Ale jak nie ma tych mechanizmów, to przestają sobie radzić i pojawiają się przebarwienia.

Osocze bogatopłytkowe i RF pulsacyjna to najlepszy zestaw zabiegów zabezpieczających skórę przed przebarwieniami. Istotne jest, aby zabiegi robić w serii (3-5 zabiegów), a dodatkowo, aby osocze było naprawdę osoczem bogatopłytkowym, a nie ubogopłytkowym (a to się niestety zdarza, gdzie ważnych dla zabiegu płytek krwi jest jak na lekarstwo). Zabiegi RF pulsacyjną i osoczem bogatopłytkowym można robić całe lato.
To nadal nie da stuprocentowej gwarancji, że nie pojawią się przebarwienia, bo trudno jest stwierdzić przed zabiegami, jak bardzo komórki skóry i połączenie naskórka ze skórą właściwą są rozregulowane i czy zdążymy odmłodzić granice między naskórkiem a skórą właściwą, aby miała ochronne działanie. Ale sama metodologia jest sensowna, opracowana na bazie moich kilkuletniej obserwacji i konkretnych zabiegów wykonanych pacjentom.

Więcej na temat granicy skórno-naskórkowej i jej wpływie na przebarwienia, oraz na temat zabiegu RF pulsacyjna, pisałem w artykule:
Jak uniknąć przebarwień – RF mikroigłowa pulsacyjna

4. PODRAŻNIENIE NASKÓRKA

Napisałem do tej pory, co można w ramach medycyny estetycznej zrobić, aby zmniejszyć ryzyko pojawienia się przebarwień, ale równie ważne jest wspomnienie o tym, czego robić NIE należy. A więc przede wszystkim musimy unikać wszelkich zabiegów podrażniających naskórek, takich jak: złuszczanie, mikrodermabrazja, pillingi, itp.

Komórki barwnikowe są bowiem w naskórku, więc to na naskórek powinniśmy latem szczególnie uważać. Stąd paradoksalnie wiele zabiegów z medycyny estetycznej latem można wykonywać, bo one działają w warstwie skóry właściwej, a w kosmetologii nie, bo działają na naskórek. A podrażnienie naskórka może stymulować przebarwienia.

Unikać należy także niektórych domowych kosmetyków. Również i w tym przypadku chodzi o podrażniające składniki.

Dlatego odstawmy na czas wakacji kremy z kwasami, kremy z retinoidami (nawet w mikroilościach), kosmetyki pilingujące, perfumy, mocne kosmetyki do makijażu. Jeśli nie chcemy rezygnować z makijażu, używajmy kosmetyków w mniejszych ilościach, bo one zawsze podrażniają skórę. A skóra podrażniona – po raz kolejny napiszę dla utrwalenia tej wiedzy – to skóra nadreaktywna, a taka skóra w połączeniu ze słońcem to prosta droga do przebarwień.

I na koniec, podrażnienia i nadreaktywność skóry mogą wywołać także zbyt mocne filtry przeciwsłoneczne, szczególnie chemiczne. Gdyby przyjrzeć się dobrze składnikom filtrów chemicznych, a jest ich kilkanaście, to niemal przy każdym znajduje się informacja, że może podrażniać skórę.
Powstaje nieco błędne koło. Z jednej strony preparaty z filtrami SPF chronią przed promieniowaniem (aczkolwiek w niewielkim zakresie, bo przypomnę, że UVB to zaledwie 5% promieniowania UV), a jednocześnie podrażniają, i nie wiadomo, co mocniej zadziała, czy ochrona, czy podrażnienie.

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.