Marek Wasiluk
 

Grudki na szyi i dekolcie. Dlaczego dochodzi do powikłań po stymulatorach?

Miałem ostatnio intencję, aby przestać już pisać tak dużo o powikłaniach, bo mam osobiście wrażenie przesytu tym tematem. Uważam, że medycyna estetyczna może bardzo dużo zmienić w życiu moich pacjentek i pacjentów na plus, i najchętniej pokazywałbym tylko te pozytywne przykłady, bo to jest miły i pozytywny przekaz i każdy by chciał takich rzeczy słuchać i czytać, ja też chciałbym pokazywać możliwości i jasne strony medycyny estetycznej. Pisząc ciągle o powikłaniach jestem kojarzony mocno z tym aspektem, jednak trudno jest mi przestać, bo skala tych problemów jest tak duża, że nie mogę przechodzić obok tego obojętnie. Tym bardziej, że jestem chyba jedną z niewielu osób w Polsce, które się tym zajmują na poważnie – mam na myśli zarówno wyprowadzanie pacjentów z tych powikłań, jak i edukowanie oraz zwracanie uwagi na to, jak istotny jest to problem. Zanim opiszę kolejną pacjentkę z powikłaniem, kilka uwag ogólnych. 

Nie róbcie stymulatorów, jeśli…

Otrzymuję po kilka, czasem kilkanaście maili tygodniowo dotyczących powikłań, a kilka osób pojawia się w tej sprawie osobiście w mojej klinice L’experta. Aktualnie większość powikłań dotyczy zabiegów ze stymulatorami, zarówno tkankowymi, jak i objętościowymi. I gdybym miał coś doradzić pacjentom, na teraz, na ten moment w jakim jesteśmy to:

PO PIERWSZE – NIE RÓBCIE ŻADNYCH ZABIEGÓW Z MOCNYMI STYMULATORAMI, jeśli nie zweryfikujecie, czy osoba, która wykonuje zabieg jest profesjonalistą.

I PO DRUGIE – NIE RÓBCIE STYMULATORÓW TKANKOWYCH, jeśli miejsce, do którego idziecie na zabieg jest wątpliwe, szczególnie jeśli nie jest kliniką medyczną, a także, jeśli powodem jest promocja lub okazja cenowa.

Zbyt wiele osób w tej chwili to pseudoprofesjonaliści, którzy wykonują bez zastanowienia się zabiegi na zasadzie bezpośredniego przełożenia wiedzy, jaką mają o jednym preparacie, na inny, nowy, inaczej działający, wymagający innego podejścia w stosowaniu. To trochę tak, jakby mieć przekonanie, że skoro potrafię jeździć rowerem, to też bez problemu mogę kierować autobusem.
Co to znaczy „z mocnymi stymulatorami”? Przypomnę, że dzielę stymulatory na stymulatory objętościowe (kwas polimlekowy, hydroksyapatat wapnia, polikaprolakton), i to właśnie te preparaty nazywam „mocnymi stymulatorami”, oraz na stymulatory tkankowe, czyli słabsze preparaty, bardziej zbliżone do preparatów podawanych w tradycyjnej mezoterapii.

Jeśli ktoś chce mieć wykonany zabieg mocnymi stymulatorami to absolutnie niech tego nie robi u osoby nie będącej lekarzem, inaczej naraża się na ogromne ryzyko. Może być też tak, że nic złego się nie wydarzy, ale to jest po prostu ruletka. A kiedy się wydarzy, konsekwencje będą naprawdę trudne do cofnięcia.

Opisywałem już kilka przypadków na blogu. Pisałem m.in. o plastikowych policzkach po kwasie polimlekowym  i grudkach po hydroksyapatycie wapnia
Wielu tzw. specjalistów uważa, że skoro nauczyli się wykonywać zabieg mezoterapii, powiększania ust, to mogą bez problemów zastosować każdy stymulator, bo przecież i to, i to się wstrzykuje. Panuje myślenie w stylu – nauczyli się jeździć samochodem w ruchu prawostronnym i próbują te same zasady, bez modyfikacji, stosować w kraju, gdzie ruch jest lewostronny.

Nie-lekarze w większości nie mają pojęcia, co robią wstrzykując mocne stymulatory. Nie rozumieją mechanizmów ich działania (co prawda umieją wyrecytować z pamięci, że stymulator działa tak i tak, ale – może to mocne porównanie – papugę też można nauczyć powtarzać kilka słów), niewiele wiedzą o preparatach, których używają.

I nawet ich nie winię za to, bo nie ma za co, bo po prostu nie mieli jak się tego nauczyć, skoro nie byli na studiach medycznych. Nie rozumieją więc wystarczająco, jakie są mechanizmy funkcjonowania organizmu żywego, jak są zbudowane tkanki i jak ze sobą współgrają. Nie mają więc adekwatnej wiedzy, nie mają właściwych nawyków, i nawet nie wiedzą, jak dużo nie wiedzą, bo skąd, skoro wszyscy ich przekonują, że są wystarczająco dobrymi specjalistami. Znowu sięgnę do porównania motoryzacyjnego. Gdy kierowca rajdowy wejdzie w niebezpieczny poślizg na lodzie, będzie wiedział jak się zachować, bo ma to przećwiczone. Kiedy przytrafi się to „niedzielnemu” kierowcy, nie będzie umiał z tego poślizgu wyjść cało. Wiedza teoretyczna, bez zrozumienia i praktyki to za mało.

Łatwo zepsuć, trudno skorygować

Problem w medycynie estetycznej polega na tym, że gdy pojawia się coś nowego, np. nowy preparat, to osoby wykonujące zabiegi bezkrytycznie przykładają do tego nowego starą wiedzę i nawyki. Wydaje im się, że potrafią zastosować taki preparat, że skoro każdy z preparatów „stymuluje” to można je wszystkie stosować w taki sam sposób.

Niestety to prowadzi do sytuacji, że powikłań jest coraz więcej, są trudne do skorygowania, a niestety nie ma zbyt wielu lekarzy, którzy potrafią się nimi zająć właściwie. O nie lekarzach nie wspomnę. Nieprofesjonaliści potrafią zepsuć zabieg, ale nie potrafią naprawić tego, co zepsuli.

Ale często nie potrafią tego też dobrze zrobić lekarze, bo powikłania po medycynie estetycznej różnią się od tego z czym mają do czynienia w codziennej praktyce, albo działają standardowo, a każdy przypadek powikłania jest tak jednostkowy, że tylko osoby, które mają z nimi do czynienia na co dzień potrafią optymalnie dopasować rozwiązanie do konkretnego przypadku. Pacjentka, której przypadek chcę pokazać, zanim trafiła do mnie, zwiedziła pół Polski w poszukiwaniu rozwiązania. Bezskutecznie.
Problem jest też taki, że nie każdy może przyjechać do mnie, bo z drugiego końca Polski przyjeżdżanie kilka czy kilkanaście razy na korektę powikłania może być uciążliwe albo niedostępne z innych powodów.

Wiadomo, że się skaleczysz

Czy te same zasady, by nie korzystać z zabiegu u osoby nie będącej lekarzem, dotyczą też słabych stymulatorów, czyli stymulatorów tkankowych? Ja uważam, że też, mimo iż nimi aż tak bardzo nie da się skrzywdzić pacjenta (w teorii), jak tymi mocnymi stymulatorami, objętościowymi. Przestrzegam przed stosowaniem ich przez nieprofesjonalistów z innych powodów. Przede wszystkim one nie są takie super w działaniu jak się mówi, więc należy się zastanowić, czy jest sens w ogóle z nich korzystać. Kolejna sprawa to brak certyfikatów na wiele z nich i dość lekceważące podejście do tej sprawy, bo wielu nie-lekarzy mówi „nie ma certyfikatu, ale wszyscy mówią, że to dobry preparat” Mówią tak do czasu, gdy nie trafi im się pacjent z powikłaniem. Dużo jest różnego rodzaju manipulacji wokół stymulatorów tkankowych, wciskania ich na siłę pacjentom (bo modne i opłacalne).

W przypadku stymulatorów mocnych, objętościowych, powikłania wynikają głównie z nieprawidłowego ich zastosowania. W przypadku stymulatorów słabszych, tkankowych, istnieje większe ryzyko powikłań z powodu złej jakości preparatu (jest w nich trochę chemicznego „syfu”), niż samej techniki wykonania.

Dwa przykłady: „Nie doczytałam”  i „Nietypowe powikłania po stymulatorach tkankowych
Ze stymulatorami jest tak, że jak idziesz do nie-lekarza na stymulator objętościowy albo do słabego jakościowo gabinetu na stymulator tkankowy, to trochę jakbyś przejeżdżał palcem po ostrej krawędzi noża. Wiadomo, że się skaleczysz.

„Bardzo przepraszam, że panią skrzywdziłam” (prawdziwy przypadek)

grudki na szyi i dekolcie

Grudki na szyi i dekolcie po podaniu hydroksyapatytu wapnia / fot. arch. własne L’experta

Pacjentka korespondowała ze mną jakiś czas, zanim pojawiła się w gabinecie. Jej problemem były grudki na skórze, na szyi i dekolcie, które pojawiły się po podaniu hydroksyapatytu wapnia. Skąd się wzięły? W tym przypadku przyczyną było złe podanie preparatu. Hydroksyapatytu wapnia nie podaje się w szyję i dekolt. A jeśli już to zupełnie inną technika.

Przy sposobie podania, jaki zastosowano u kobiety, pojawienie się grudek było… gwarantowane. To wręcz wyglądało tak, jakby osoba, która robiła zabieg, zrobiła to z… premedytacją.

Powikłanie to nie wynikało więc ani ze złej jakości preparatu, ani niewłaściwego zakwalifikowania pacjentki czy złej reakcji na preparat. Po prostu już sam pomysł tego zabiegu i technika podania była gwarancją powikłania. Zabieg był wykonany przez osobę nie będącą lekarzem. A grudki prawdopodobnie zostaną z pacjentką na długo. Przewiduję, że zlikwidowanie ich zajmie pół roku, o ile nie więcej. Szkoda, że pacjentka pojawiła się u mnie dopiero 3 miesiące po zabiegu, bo w jej przypadku szybsza reakcja na powikłanie miałaby znaczenie. To nie znaczy, że przez te 3 miesiące kobieta nic nie robiła, aby poprawić swój stan, bo robiła, tylko, że było to nieskuteczne.

W miejscu, gdzie miała wykonany zabieg odmówiono zajęcia się powikłaniem. Usłyszała tylko od kosmetyczki „bardzo przepraszam że panią skrzywdziłam”. Nie uzyskała ani pomocy, ani rekompensaty, ani nawet zwrotu kosztów zabiegu.

Po tej odmowie udała się w miejsca, gdzie przyjmowali lekarze, i oni zastosowali leczenie, ale nie było ono dobrze dopasowane do tego konkretnego przypadku. Lekarze generalnie słabo radzą sobie z powikłaniami w medycynie estetycznej, to wiem już nie od dziś. Problem nie tyle polega na tym, że zupełnie nie wiedzą, jak zareagować, ale na tym, że ta reakcja nie do końca jest adekwatna, kompleksowa i dostosowana do sytuacji. Można powiedzieć, że stosują standardowe rozwiązania, a w przypadku takich powikłań to nie wystarczy.

Aby to jakoś przybliżyć, napiszę w ten sposób – jak poda się pacjentowi hialuronidazę (gdy jest potrzeba rozpuszczenia kwasu hialuronowego) i nastąpi wstrząs septyczny, to podajemy leki na wstrząs, aby ratować człowieka, a nie zajmujemy się opuchlizną, która wtedy również występuje. Ale jak pojawi się opuchlizna bez wstrząsu, to nie podajemy niepotrzebnie leków na wstrząs, tylko działamy na opuchliznę np. robiąc zimny okład.

Trzeba więc stosować metody dopasowane dokładnie do sytuacji, która jest w danym momencie u danej osoby. Pacjentka miała u poprzednich lekarzy zastosowane metody, które nie były złe z założenia, tyle że na to powikłanie i w tym przedziale czasowym one nie pomogły. Z tego powodu też nie opiszę szczegółowo działań, które ja w ramach leczenia tego powikłania stosuję, bo mogłoby to prowadzić do ślepego naśladownictwa, a przy skomplikowanych powikłaniach sprawdza się jedynie analiza konkretnego przypadku i dopasowanie do niego swojej wiedzy i umiejętności postępowania.

Na pewno jednak pacjentka straciła trzy miesiące. Teraz czeka ją moim zdaniem co najmniej pół roku zabiegów, aby zlikwidować te grudki, a może nawet rok. Gdyby trafiła do mnie wcześniej, byłoby łatwiej, chociaż oczywiście też tego typu powikłania nie udało by się cofnąć w tydzień.

Żeby była jasność, preparat, który miała wstrzyknięty, był certyfikowany. Pacjentka była dobrze zakwalifikowana do zabiegu (to znaczy, uściślając – nie było tak naprawdę żadnej solidnej kwalifikacji medycznej, ale nie miała na szczęście przeciwskazań, więc przypadkowo kwalifikacja była). Powikłanie więc było wyłącznie wynikiem błędu osoby wykonującej zabieg.

Ostatni komentarz
  • PANIE doktorze, czytam właśnie “hurtowo” pana wspisy nt powikłań i nasuwa mi się pytanie. czy nie miały wejść przepisy ograniczające/zabraniajace wykonywanie inwacyjnych zabiegów przez nie-lekarzy? przecież to jest dramatyczne, co przypadkowe nieprofesjonalne osoby mogą zrobić? ja wiem, że pacjent też powinien myśleć, ale jednak rola regulatora byłaby tu wskazana

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.