Marek Wasiluk
 

Reaktywacja kwasu l-polimlekowego, najmocniejszego biostymulatora

Przez długi czas nie pisałem nic na temat kwasu l-polimlekowego. Dzisiaj jest ku temu okazja, gdyż po niemal dwuletniej przerwie, w marcu następuje reaktywacja tego preparatu.

Kwas l-polimlekowy: różnica między biostymulatorem a wypełniaczem

Kwas l-polimlekowy jest biostymulatorem stosowanym przeze mnie w zabiegach wolumetrycznych od 10 lat. Od początku prowadzenia bloga wskazywałem na dużą różnicę pomiędzy wypełnianiem kwasem hialuronowym (HA), a zabiegami biostymulującymi z wykorzystaniem kwasu l-polimlekowego, z korzyścią dla tego drugiego.
Różnica między HA i biostymulatorem jest taka, że w przypadku kwasu hialuronowego wypełnienie następuje przez podanie do tkanek ciała obcego, które po kilku miesiącach ulegnie rozpadowi (i efekt wróci do punktu wyjścia), podczas gdy biostymulator stymuluje własne komórki organizmu do produkcji kolagenu, co oznacza wypełnienie własnym, naturalnym kolagenem.

Kiedyś kwas l-polimlekowy był moim ulubionym biostymulatorem, ale pojawiła się konkurencja – Ellanse.

Stosowałem te preparaty równolegle, z różnych powodów (Ellanse jest droższy i nie każda pacjentka mogła sobie na niego pozwolić, poza tym w trochę innych miejscach i u różnych osób sprawdza się lepiej Ellanse, a u innych kwas polimlekowy), aż w pewnym momencie trochę przymusowo pozostałem tylko przy Ellanse, gdyż kwas l-polimlekowy zniknął z polskiego rynku.

Od AIDS do medycyny estetycznej

Kwas l-polimlekowy stał się w Polsce chwilowo niedostępny (w innych krajach pozostawał cały czas w dystrybucji) z powodu zawiłej (i trochę pechowej) historii dystrybucji i komercjalizacji tego preparatu.
Preparat istnieje na rynku od mniej więcej dwóch dekad.

Stosowany był początkowo m.in. u ludzi z rozwiniętym AIDS. W zaawansowanym stadium choroby mieli oni bardzo wychudzone twarze. Z powodu zaniku tkanki tłuszczowej twarze 40-latków wyglądały na lat 60, co często powodowało stygmatyzację takich osób. Stąd powstał pomysł, aby przez podawanie kwasu l-polimlekowego przywrócić objętość ich twarzom.

Później z tamtego pomysłu producent się wycofał i kwas polimlekowy trafił do zastosowania we wskazaniach estetycznych. Ale miał pecha i złą prasę, ponieważ z powodu niskiej wiedzy merytorycznej, stosowany był w przybliżony sposób do kwasu hialuronowego, gdy tymczasem te preparaty różnią się fundamentalnie pod względem mechanizmów działania i podawania. Niewłaściwe, zbyt agresywne stosowanie kwasu polimlekowego powodowało niewłaściwy efekt estetyczny, trudny do skorygowania, więc zła passa tego preparatu trwała.
Dopiero po kilku latach od wprowadzenia kwasu l-polimlekowego do medycyny estetycznej zrobiono trochę badań i analiz oraz opracowano dobrą metodę podawania go w tkankę. Na tym etapie zacząłem go stosować i byłem bardzo zadowolony z efektów. Kilka lat temu dołączyłem do swojej praktyk Ellanse i stosowałem te dwa preparaty równolegle.

Pechowa dystrybucja i relaunch produktu

Ale pech kwasu l-polimlekowego się nie skończył. Jego producentem jest duża firma farmaceutyczna Sanofi, która od zawsze sprzedawała licencję do komercjalizacje tego kwasu innym firmom. W Polsce przez pewien czas licencję miała firma Valeant, w sumie niewielka firma kanadyjska, która gwałtownie, w ciągu kilku lat, rozrosła się do ogromnej korporacji farmaceutycznej. Okazała się jednak kolosem na glinianych nogach, i gdy rynek powiedział „sprawdzam”, pokażcie jakie leki macie, co robicie, to okazało się, że Valeant żyła kredytami i obietnicami.
Wtedy dystrybucję przejęła Galderma, a to oznaczało rozpoczęcie niemal wszystkiego od nowa.

Galderma nie bardzo wiedziała, co z tym kwasem polimlekowym zrobić. Poza tym ta korporacja jest potentatem w komercjalizacji kwasu hialuronowego, a kwas l-polimlekowy jest w pewnym sensie jego konkurencją. W rezultacie kwas polimlekowy przestał być w Polsce dostępny.

Jak go bardzo potrzebowałem dla klientek, to musiałem ściągać preparat z zagranicy, co trwało dłużej, był niewygodne i droższe. To trwało ok. 2 lat. Ale teraz następuje wielki restart. Galderma w marcu robi wielki relaunch produktu. To oznacza nie tylko, że będzie on dostępny, ale też pojawi się w artykułach, ofertach i reklamach.
Trzymam kciuki za to, żeby nowy start się udał, bo to dobry produkt i w pewnych wskazaniach jest wręcz niezastąpiony. A jednocześnie chcę w tym tekście podać kilka istotnych faktów, bo na pewno, gdy wystartują kampanie marketingowe, dystrybutor preparatu będzie zapewniał, że jest on najlepszy i przedstawiał go w samych superlatywach.

Kwas hialuronowy, kwas polimlekowy i Ellanse – porównanie

Kwas l-polimlekowy jest produktem do stosowania tylko w precyzyjnych rękach. Jest najsilniejszym biostymulatorem jaki mamy, bardzo mocno stymuluje tworzenie kolagenu, co jest dobrą wiadomością, ale właśnie z zastrzeżeniem, że wymaga to precyzji i doświadczenia lekarza przy podawaniu.
Gdybyśmy mieli porównać jego zdolności stymulacji do innych preparatów to w uproszczeniu:
Kwas hialuronowy w 85% jest wypełniaczem, a w 10-15% biostymulatorem (bo nawet on pobudza, tyle że niewiele w porównaniu z typowymi biostymulatorami).
Kwas l-polimlekowy jest biostymulatorem w 99% procentach, a tylko w 1% jest wypełniaczem.
Ellanse pobudza w 60-70%, a w 30% wypełnia.

Kłaczki w wodzie, czyli jak wygląda i jak działa kwas l-polimlekowy

Preparat kwasu l-polimlekowego to kłaczki rozpuszczone w wodzie. W czystej postaci jest to proszek, który uwadniamy i podajemy pod skórę. Woda się wchłonie, a kłaczki, które pozostają, wywołują stymulację kolagenu.
Informacja, że kwas l-polimlekowy jest mocnym biostymulatorem, brzmi świetnie. Chcę jednak podać trochę obiektywnych informacji, żeby nie popaść w hiperoptymizm.

Z punktu widzenia efektów zabiegów niewątpliwie kwas polimlekowy jest najlepszym pobudzaczem i ma wyższą skuteczność od jakiegokolwiek innego preparatu (czy to biostymulatora, czy wypełniacza). Ale ilość wytworzonego po zabiegu kolagenu to nie wszystko. Równie istotna jest jego jakość oraz bezpieczeństwo zabiegu – i dopiero wyważenie między tymi elementami powoduje, że preparat możemy uznać za satysfakcjonujący.

Silne pobudzanie wiąże się jednocześnie z większym ryzykiem nieprawidłowych reakcji. Tak samo jest z nożem – ostrym łatwiej przeciąć coś twardego, ale jednocześnie istnieje większe ryzyko mocnego zranienia, gdy trafimy nim w rękę. Dlatego tak ważna jest dobra kwalifikacja pacjentów do zabiegów.

Gwałtowny efekt nie zawsze wskazany

W przypadku kwasu l-polimlekowego efekt pobudzenia jest tak duży, że wytwarza się głównie kolagen typu 3 (czyli nie ten naturalny, który mamy normalnie w skórze, tylko ten, który tworzy się po urazach). Z punktu widzenia trwałości nie ma to znaczenia, ale z punktu widzenia dynamicznej estetyki twarzy już niekoniecznie – jeśli przesadzimy, możemy uzyskać sztuczność. O ile przy Ellanse o sztuczność trzeba byłoby się bardzo postarać, to przy kwasie l-polimlekowym jest to łatwiejsze. Ale pamiętajmy, że najprostsze jest przy kwasie hialuronowym.

Tylko w rękach lekarza

Preparat musi podawać lekarz i musi zrobić to precyzyjnie. Kwasu l-polimlekowego nie da się rozpuścić tak jak kwasu hialuronowego w przypadku nieudanego zabiegu. Kłaczki są niemal jak ziarenka mąki, nie da się ich wyciągnąć, zostaną w tkance dopóki same się nie zmetabolizują.

Z punktu widzenia profesjonalizmu jest to najtrudniejszy zabieg ze wszystkich związanych z podawaniem wypełniaczy i biostymulatorów, bo nie wybacza błędów.

Poza tym wymaga wyobraźni przestrzennej – nie widzimy efektów od razu, musimy więc przewidywać, co chcemy osiągnąć i co się wydarzy już po powstaniu nowego kolagenu

Dla kogo kwas l-polimlekowy

Kwas l-polimlekowy stosowany jest głównie do zabiegów wolumetrycznych, czyli do korygowania kształtów twarzy. Jest doskonałym preparatem dla osób 50+, 60+, gdyż w tym wieku już dużo kolagenu zanika. Najlepiej jego efekty widać przy szczupłych, zasuszonych twarzach.
Z kolei Ellanse polecam osobom młodszym, od 20+ do 50-55, gdyż jest delikatniejszy i przy mocnych ubytkach trzeba byłoby go podać dużo więcej, a to generuje spore koszty (nawet podwójne). Jeśli dla kogoś cena nie gra roli, polecam zawsze Ellanse, z wyjątkiem wspomnianych wyżej szczupłych, zasuszonych twarzy.

Konsystencja uwodnionych kłaczków ma pewne zalety. Dzięki niej możemy podać preparat w wiotką skórę na ciele (wiotki brzuch, pergaminowa skóra na ramionach, skóra, pelikany), aby poprawić jej jakość. Ale ma też wady – nie zrobimy kwasem l-polimlekowym precyzyjnie zabiegu na szyi, czy pod oczami.

Zabiegi kwasem polimlekowym na ciało są off label, czyli w innych wskazaniach niż sugeruje producent, który promuje przede wszystkim działanie preparatu na twarz.

Kwas l-polimlekowy już wrócił do mojej praktyki, chociaż nieco w mniejszym zakresie niż 4-5 lat temu, bo ma już konkurencję w postaci Ellanse. Jednak dla wielu moich pacjentów to bardzo dobra wiadomość, szczególnie tych starszych, bo ampułka kwasu l-polimlekowego jest tańsza od Ellanse, daje też troszkę lepszy efekt wypełnienia niż ampułka Ellanse, i znacznie lepszy niż 1 ml kwasu hialuronowego. Kwas polimlekowy jest też sensowną alternatywą dla wypełnień z tłuszczu – porównywalny efekt przy dużo mniejszej inwazyjności procedury.
Pewne jest też, że na moim blogu wrócę jeszcze niejeden raz do tego preparatu.

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.