Problem nietrzymania moczu dotyczy głównie kobiet (mężczyzn rzadko, i w zasadzie tylko w mocno zaawansowanym wieku). Mało kto chce się do niego przyznać, nawet przed ginekologiem, bo należy do kategorii wstydliwych. Tymczasem jest to zjawisko częste, boryka się z nim większość kobiet w starszym wieku i dużo młodych. Dlatego powinno się o nietrzymaniu moczu mówić, jak o każdym innym schorzeniu, tym bardziej, że można mu zapobiegać i skutecznie je leczyć. Byłoby dobrze, żeby kobiety nie wstydziły się rozmawiać o tym z lekarzem medycyny estetycznej, bo to właśnie u niego, a nie u ginekologa, znajdą bezpieczne i efektywne rozwiązanie problemu.
Pęcherz – zaciśnięty balonik
Podam kilka szczegółów anatomicznych, aby można było łatwiej wyobrazić sobie procesy, które prowadzą do nietrzymania moczu. Nasze nerki pracują non-stop, odfiltrowują mocz (czyli wodę i szkodliwe substancje, takie jak mocznik, ciała ketonowe, itp.), który moczowodami spływa do pęcherza moczowego, położonego nad spojeniem łonowym. Pęcherz ma wygląd balonika, z którego od dołu wychodzi rurka (cewka moczowa) zaciśnięta mięśniami miednicy. W miarę zbierania się moczu „balonik” rośnie i gdy jest napełniony z unerwionego pęcherza płynie do mózgu sygnał, że można się wysikać, czyli zwolnić zaciskające mięśnie. Z pęcherza moczowego płyn wydalany jest na zewnątrz poprzez cewkę moczową, która u kobiet przebiega nad przednią ścianą pochwy.
Osłabienie mięśni
Zdarza się, że mięśnie zwierające są niewydolne, wtedy pojawia się problem z nietrzymaniem moczu. Dzieje się tak z kilku powodów:
– Po porodzie. Wystarczy wyobrazić sobie wielkość główki dziecka, które musi się przecisnąć przez pochwę. Tkanki ulegają wtedy rozciągnięciu i nie zawsze regenerują się do stanu wyjściowego. Ma na to wpływ wielkość dziecka, jakość tkanki mięśniowej, budowa anatomiczna, a także genetyczne skłonności. U większości kobiet, które urodziły drogami natury dwoje dzieci, to osłabienie jest wyraźne.
– Naturalne osłabianie się mięśni postępuje z wiekiem. Dlatego kobiety starsze, które nie rodziły, także mogą mieć problem z nietrzymaniem moczu.
– Zmiany hormonalne, np. w okresie menopauzy, nasilają osłabianie mięśni.
– Częste infekcje układu moczowego, a także (choć to ma mniejsze znaczenie) pochwy
– Przewlekłe zaparcia
– Otyłość
Dodatkowo u starszych osób problem mogą nasilać leki, np. na nadciśnienie (niektóre są moczopędne). Można przyjąć, że najbardziej narażone na nietrzymanie moczu są kobiety, u których występuje kilka czynników ryzyka, np. rodziły, są po menopauzie i biorą leki na nadciśnienie. U mężczyzn, jak wspomniałem, problem nietrzymania moczu występuje rzadziej, gdyż nie rodzą, nie mają menopauzy, a cewka moczowa jest u nich dłuższa i cieńsza.
Trzy stopnie nasilenia problemu
Wyróżnia się trzy stopnie nietrzymania moczy
1. Najczęściej występuje nietrzymanie wysiłkowe. Polega na niekontrolowanym popuszczaniu moczu np. w czasie kichnięcia czy podniesienia czegoś ciężkiego (w pęcherzu moczowym zwiększa się wtedy ciśnienie i przy słabych mięśniach następuje popuszczanie). Na tym etapie nie jest to bardzo uciążliwe, o ile nie występuje zbyt często. Nawet zdrowym osobom się to zdarza przy kichaniu, gdy mają bardzo pełny pęcherz (osobom z osłabionymi mięśniami wystarczy średnio tylko napełniony).
2. Sygnałem, że problem się powiększa jest popuszczanie moczu w czasie skakania na trampolinie, biegania, zabawy z dziećmi, pomimo, że nie odczuwamy wyraźnego parcia na oddanie moczu, pęcherz jest lekko napełniony. Czasem wystarczy gwałtownie wstać, by to nastąpiło.
3. Najbardziej zaawansowany etap to kropelkowe sączenie moczu prawie cały czas. Bardzo uciążliwe, wymaga stałego noszenia pieluchy.
Różne schorzenia układu moczowego
Nietrzymanie moczu, czyli „popuszczanie”, to nie to samo co częste oddawanie moczu. Są to inne jednostki chorobowe. Ktoś z nadreaktywnym neurologicznie pęcherzem może mieć co chwilę uczucie, że musi iść do toalety, ale nie popuszcza. Jako ciekawostkę podam, że jedną z metod leczenia nadreaktywności pęcherza jest podawanie botoksu w pęcherz, co pozwala na zrelaksowanie jego mięśni i osłabia kurczenie. Nadreaktywność neurologiczna pęcherza moczowego jest uciążliwą chorobą. Najczęściej występuje u dzieci.
Ćwiczenia Kegla
Najprostszą metodą zapobiegającą nietrzymaniu moczu są ćwiczenia wzmacniające mięśnie dna miednicy. Lekarz Arnold Kegel w połowie XX wieku opracował zestaw ćwiczeń polegających na regularnym napinaniu i rozluźnianiu mięśni pochwy. Pochwa jest „rurką” otoczoną błoną śluzową i mięśniówką. Większość młodych kobiet potrafi bez problemy pochwę zaciskać, ale z wiekiem, czy po porodach już nie. Mięśnie miednicy funkcjonują w podobny sposób, jak mięśnie w innych częściach ciała, czyli wiotczeją, jeśli się ich nie ćwiczy. Ćwiczyć można w niemal każdej sytuacji, nawet w pracy przy biurku. Ważne, żeby to robić regularnie, ok. 10 minut dziennie przez kilka miesięcy, aby poczuć rezultat. Można wykorzystywać do ćwiczeń kulki gejszy. Ćwiczenie tzw. mięśni Kegla ma znaczenie profilaktyczne oraz sprawdza się w początkowym stadium nietrzymania moczu.
Dwie skrajności
W ostatnim czasie pojawiło się dużo reklam suplementów na nietrzymanie moczu. Odradzam stosowanie, szkoda pieniędzy. Żadne suplementy nie wzmocnią nam mięśni dna miednicy, ich reklamowanie jest jedynie wyraźnym sygnałem, że firmy farmaceutyczne dostrzegły potencjał w ogromnej liczbie kobiet borykających się z problemem nietrzymania moczu. Na drugim biegunie leczenia są metody operacyjne, czyli plastyka mięśni macicy. Stosuje się ją, gdy nie ma już wyjścia, czyli w zaawansowanym, trzecim stopniu nietrzymania moczu. Jest to skuteczna metoda, niestety mocno inwazyjna. Zabieg wykonuje się w znieczuleniu ogólnym i wymaga rekonwalescencji.
Laserowa nadzieja
Odkrycie, że terapia laserowa może przynieść pomoc w problemie nietrzymania moczu to osiągnięcie ostatnich lat. W praktyce, naświetlanie pochwy laserem ginekologicznym w celu jej obkurczania i leczenia nietrzymania moczu, to kwestia ostatniego roku czy półtora. Metoda jest bardzo skuteczna i mało inwazyjna, pod warunkiem, że się ma odpowiedni laser z odpowiednią końcówką. W tej chwili na rynku polskim dostępne są lasery tylko kilku firm, które nadają się do zabiegów. Ponieważ dziedzina jest nowa, wielu lekarzy popełnia błędy, o których dowiaduję się od moich pacjentek. Ostatnio pacjentka przyszła na zabieg, bo przeczytała w jednym z moich artykułów, że zabieg jest krótki, bezbolesny i skuteczny, a jej wcześniejsze doświadczenia były skrajnie inne. Nie wierzyła, ale była zdeterminowana, bo problem mocno utrudniał jej życie, a jest kobietą młodą i aktywną fizycznie. Po zabiegu, który trwał niecałe 15 minut, przyznała, że jest w szoku, bo nastawiała się na godzinne cierpienie, a czuła tylko delikatne ciepło. Pół roku wcześniej była na tego typu zabiegu laserowym w gabinecie w Krakowie. Zabieg trwał godzinę, był tak bolesny, że dostała do rąk do zaciskania piłeczki gumowe, żeby była w stanie wytrzymać. Co gorsza jej cierpienie poszło na darmo, bo nie było żadnego efektu. Nie umiem sobie wyobrazić, jak można przez godzinę wykonywać taki zabieg i jak może być aż tak bolesny. Jedynym chyba wytłumaczeniem jest zastosowanie niewłaściwego lasera, odpowiedniego dla skóry, ale nie nadającego się do śluzówki. Niestety, po końcówce lasera pacjentka nie jest w stanie rozpoznać, czy urządzenie jest właściwe czy nie, dlatego wyraźnie mówię: jeśli zabieg trwa długo i boli, lepiej uciekać z fotela.
Skóra a błona śluzowa
Lasery stosowane w ginekologii estetycznej do zabiegów nietrzymania moczu to lasery frakcyjne ablacyjne. Ten typ laserów jest znany od ponad dwudziestu lat. Przez ten czas przeszły sporą ewolucję. Najpierw były to lasery chirurgiczne, o ciągłym impulsie, które paliły tkankę, były zatem mocno destrukcyjne. Wymyślono więc impuls przerywany – laser włączał się i wyłączał z dużą częstotliwością, żeby tkanka trochę się schładzała pomiędzy kolejnymi impulsami. Laser nadal spełniał swoją funkcję, ale działał mniej termicznie. Kolejnym etapem była praca w trybie ultrapulsu – impulsy są tak częste, że efekt termiczny jest minimalny. Lasery ginekologiczne powstały na bazie frakcyjnych laserów ablacyjnych, ale niektóre firmy nie wzięły pod uwagę, że w obszarach intymnych mamy do czynienia z błoną śluzową, a nie skórą, i nie wystarczy dorobić końcówkę do dotychczasowego lasera. Błona śluzowa ma inną strukturę, inaczej się zachowuje, goi i regeneruje. Wystarczy dotknąć policzek od wewnątrz i z zewnątrz, żeby to zrozumieć. Żeby więc zabiegi w obszarach intymnych były skuteczne i bezbolesne musi być inny laser, o innych parametrach impulsu, niż w laserach do zabiegów na skórę.
Początkowe niedowierzanie
Przyznaję, że na początku nie wierzyłem, że laser będzie w stanie aż tak skutecznie zadziałać na nietrzymanie moczu. Na rewitalizację skóry i obkurczanie pochwy, owszem, ale nietrzymanie moczu? Wydawało mi się, że konieczne jest zadziałanie głębsze niż to, które można osiągnąć laserem. Kupiłem jednak sprzęt, zacząłem testować różne jego parametry i odkryłem, że jest to jeden z najbardziej skutecznych zabiegów, które wykonuję!
Technika zabiegu
Końcówkę lasera wkłada się do pochwy na głębokość 8-10 cm i aktywuje impulsy. Impulsy są emitowane na czubku końcówki, pole robocze wynosi 2 cm2, więc wysuwa się ją centymetr po centymetrze naświetlając śluzówkę. Przy zabiegach na nietrzymanie moczu teoretycznie nie ma potrzeby działania na całą pochwę, wystarczyłaby tylko jej przednia ściana. Niemniej jednak można wykonać zabieg całościowy i przy okazji uzyskać efekt obkurczenia pochwy i poprawę nawilżenia, prowadzący do lepszych doznań seksualnych. Ginekologicznym laserem ablacyjnym uzyskujemy dwa rezultaty. Po pierwsze częściowo wypalamy śluzówkę (częściowo, bo laser frakcyjny ją wybiórczo „dziurkuje”, pozostawiając nienaruszone partie). Po drugie – działamy termicznie, czyli podgrzewamy tkankę. I do tego muszą być odpowiednio dobrane impulsy. One trwają dużej i mają inny przebieg niż w przypadku działania na skórę. To podgrzanie wymusza regenerację błony śluzowej i mięśni, zwiększa się ukrwienie, śluzówka staje się grubsza, a mięśnie sztywniejsze i bardziej napięte. Zabieg wykonuje się bez znieczulenia, bo technicznie nie ma jak wykonać znieczulenia, ale i tak jest bezbolesny. Lekki dyskomfort może się pojawić przy naświetlaniu przy samym wejściu do pochwy, ale to są zaledwie 2-3 sekundowe impulsy.
Ile zabiegów?
Laserowe zabiegi stosujemy przy pierwszym i drugim stopniu zaawansowania nietrzymania moczu. Na ogół jest to od jednego do trzech zabiegów. Ich liczba zależy od nasilenia problemu, tego jak dany organizm reaguje i jak się regeneruje. Zabiegi wykonuje się co miesiąc. Nie zdarzyło mi się, żeby już po pierwszym zabiegu nie było poprawy, ale należy pamiętać, że zaczyna być ona widoczna po 3-4 tygodniach. Wiadomo, że cały czas się starzejemy, więc po roku, dwóch lub trzech, problem będzie powracał, ale wystarczy wtedy powtórzyć jeden zabieg.
Stali czytelnicy mojego bloga wiedzą, że rzadko trzymam się wskazań producentów w ustawieniach parametrów i lubię wprowadzać autorskie rozwiązania. Również w przypadku zabiegów nietrzymania moczu stosuję inne parametry niż zalecane. Lubię żeby zabiegi były skuteczne dla moich pacjentek.