Marek Wasiluk
 

Wiosenne modelowanie sylwetki

WIOSENNE MODELOWANIE SYLWETKI

O tym czym się różni odchudzanie od wyszczuplania i jakie są realne możliwości medycyny estetycznej w zakresie modelowania sylwetki rozmawiamy z dr. Markiem Wasilukiem, autorem książki „Medycyna estetyczna bez tajemnic”.

W najnowszym numerze „Miasta Kobiet” ukazał się wywiad ze mną na temat zabiegów modelujących

wywiad w „Mieście Kobiet”

wywiad w „Mieście Kobiet”

Wiosna sprzyja marzeniom o idealnej sylwetce. Czy to jest właśnie ten czas, gdy w gabinetach medycyny estetycznej przybywa klientek z zapotrzebowaniem na piękne ciało?
Zapotrzebowanie na piękną i perfekcyjną sylwetkę jest stałe i niezmienne. Spośród zabiegów medycyny estetycznej, zabiegi modelujące są na trzecim miejscu, po odmładzaniu i depilowaniu, pod względem częstotliwości wykonywania. Oczywiście wiosną więcej kobiet przypomina sobie o tym, że lżejsze ubrania nie ukrywają mankamentów sylwetki tak jak zimowe, i chciałyby już, teraz , do razu, wykonać zabiegi, które tę sylwetkę doprowadzą do wymarzonego stanu. A tak się nie da.
A co się da?
Wraz z popularnością medycyny estetycznej narosło wiele przekłamań wokół zabiegów wyszczuplających, więc w pierwszej kolejności trzeba wyraźnie powiedzieć, że medycyna estetyczna nie zajmuje się odchudzaniem. Wszystkie oferowane przez nią metody pracy nad sylwetką są metodami modelującymi i korygującymi drobne zmiany. Nadają się one dla osób z BMI 25-30 (lub mniejszym), które chcą się pozbyć miejscowego otłuszczenia. Jeśli więc ktoś ma nadwagę lub jest otyły, stosowanie metod medycyny estetycznej nie ma sensu. Otyłe osoby muszą najpierw schudnąć, potem można u nich wykonać liposukcję, czyli zabieg zaliczany w medycynie estetycznej do inwazyjnych (aby pozbyć się tej tkanki tłuszczowej, która nie zniknęła mimo zrzucenia wagi), a potem zabiegi nieinwazyjne, modelujące sylwetkę.
Jak wygląda liposukcja?
Liposukcja polega na rozbiciu komórek tłuszczowych i odessaniu ich za pomocą specjalnej kaniuli. Najpierw wykonuje się w skórze jedno lub kilka centymetrowych nacięć, wprowadza specjalne końcówki do rozbijania i rozdrabniania tłuszczu, żeby go oddzielić od pozostałych tkanek i żeby dało się go odessać. To rozdrabnianie może być wykonane ręczne (liposukcja klasyczna), wiązką lasera, wodą pod wysokim ciśnieniem, ultradźwiękami lub prądem RF.
Wśród metod medycyny estetycznej liposukcja jest jedynym sposobem na radykalne pozbycie się tłuszczu. Każda inna metoda ma funkcję modelującą. Tylko liposukcją możemy pozbyć się w czasie jednego zabiegu 2-3 litrów tłuszczu. Dla porównania, metodami nieinwazyjnymi, modelującymi sylwetkę, możemy pozbyć się jednorazowo 100-200 ml tłuszczu. Czyli, aby osiągnąć efekt zbliżony do liposukcji, potrzeba 10-15 zabiegów (zakładając, że mamy do czynienia z dobrą metodą i urządzeniem). Te różnice wynikają zarówno z ograniczeń technologicznych, jak i z ludzkiej fizjologii, bo w metodach nieinwazyjnych tłuszcz musi być wydalony przez organizm pacjenta, a w przypadku liposukcji nie (więc można go usunąć znacznie więcej).
Pozbycie się dwóch litrów tłuszczu za jednym zamachem brzmi bardzo dobrze, a jednak nie każdy z nadmiarem tkanki tłuszczowej decyduje się na liposukcję. Dlaczego?
Mimo iż skuteczność liposukcji w porównaniu z innymi metodami jest wysoka, to ma ona pewne mankamenty. Jest to zabieg agresywny, wykonywany w znieczuleniu ogólnym (co już samo w sobie jest obciążające dla organizmu) i z ryzykiem powikłań takich jak: zakażenie, blizny w miejscach nacięcia, zwłóknienia. Przez jakiś czas po zabiegu trzeba nosić specjalne ubranie uciskowe. Poza tym nie zawsze da się uzyskać dobry estetycznie efekt, gdyż trudno jest tkankę tłuszczową oderwać gładko i równo na całej powierzchni poddanej zabiegowi. Żeby wyrównać powstałe w wyniku liposukcji nierówności potrzebne są często dodatkowe zabiegi korygujące, np. lipoliza iniekcyjna.
W ten sposób dochodzimy do nieinwazyjnych metod wyszczuplania. Lipoliza to jedna z nich?
Tak. Nieinwazyjnych metod modelujących jest sporo. Te najważniejsze to: kriolipoliza, lipoliza iniekcyjna, laser diodowy 1060, HIFU, RF, kawitacja ultradźwiękowa, zimny laser. W zabiegach tych chodzi o to, żeby uszkodzić tkankę tłuszczową poprzez schłodzenie, rozgrzanie lub rozbicie komórek. W najpopularniejszej i najbardziej medialnej z metod, kriolipolizie, zasysamy urządzeniem fałd skóry z tkanką tłuszczową i schładzamy ją do temperatury w okolicy zera stopni. Pod wpływem niskiej temperatury obumierają komórki. W HIFU komórki tłuszczowe są niszczone skupioną wiązką ultradźwięków. W lipolizie iniekcyjnej wstrzykujemy do tkanki preparat, który powoduje rozbicie komórek tłuszczowych. RF czyli radiofrekwencja usuwa tłuszcz poprzez delikatne, kontrolowane podgrzewanie tkanki. Podobny mechanizm wykorzystuje laser diodowy 1060. Jest to jeden z najgłębiej penetrujący laserów.
A która z tych metod jest najlepsza?
To najczęstsze pytanie jakie słyszę i nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Część urządzeń do modelowania ma wykonane badania wskazujące, ile tkanki tłuszczowej zostaje zniszczonej w czasie zabiegu. Okazuje się, że różnica między tymi metodami jest niewielka, czyli w sensie wizualnym tak naprawdę nie ma znaczenia, czy wykonamy kriolipolizę czy laser. Dlatego przy decydowaniu się na daną metodę pod uwagę trzeba wziąć jeszcze inne czynniki: czy sprzęt jest dobrej jakości (nie każde urządzenie do kriolipolizy jest dobre), czy zabieg jest dobrze wykonany, jak bardzo zabieg jest uciążliwy dla pacjenta. Ja ze swojej praktyki mogę powiedzieć, że kawitacja ultradźwiękowa jest mało skuteczna i używam jej wyłącznie w połączeniu z lipolizą iniekcyjną, gdy są do tego wskazania. Kiepskie efekty daje też zimny laser, dlatego wycofałem się z jego stosowania. W tej metodzie tłuszcz był niejako spuszczany z komórek jak powietrze z balonika, ale niestety rezultat nie był trwały. HIFU w teorii miało być super metodą, ale w praktyce jest bolesne i zdarzają się po nim powikłania w postaci zwłóknienia. Technologia RF wydaje się bardzo sensowna, ale trzeba jednak sporo zabiegów i mam jeszcze za mało danych na jej temat, by ostatecznie rozstrzygać, czy warto ją stosować, czy nie.
Co więc pozostaje?
Wydaje się, że na ten moment najsensowniejsze są trzy metody: kriolipoliza, laser diodowy 1060 i lipoliza iniekcyjna. Ale która z tych trzech jest najlepsza, to już zależy od konkretnego pacjenta, jego potrzeb i wskazań do zabiegu, chociaż ja w tej chwili najbardziej skłaniam się do lasera 1060. Rozgrzewa on tkankę podskórną do czterdziestu kilku stopni. Ponieważ w trakcie zabiegu jest stosowane chłodzenie kontaktowe, nie jest on bardzo bolesny. Technologia ta wykorzystuje fakt, że tkanka tłuszczowa jest bardziej wrażliwa na ciepło od innych, możemy ją więc uszkodzić dość wysoką temperaturą, ale nie na tyle, by uszkodzić tkanki sąsiadujące. Laser diodowy 1060 jest dość nową technologią, dostępną od 2 lat.
Jest lepszy od kriolipolizy?
Zaletą lasera diodowego 1060 w stosunku do kriolipolizy jest to, że jest dużo szybszy i bezpieczniejszy. Nie trzeba zasysać i chłodzić skóry, więc nie ma wybroczyn i przemrożonej tkanki. Wyższy jest komfort pacjenta, powierzchnia robocza głowicy jest większa, więc i sesja trwa krócej. Laser ma modalną końcówkę, dającą się wykorzystać na różnych powierzchniach ciała, podczas gdy np. kriolipolizą nie da rady zassać tkanki nad kolanem. Tak więc kriolipolizą możemy wykonywać zabiegi na brzuch, boczki, wewnętrzna stronę ud, a laserem możemy na każdą okolicę, jest pod tym względem najbardziej uniwersalny (brzuch, boczki, uda, nad kolanami, bryczesy, plecy z tyłu poniżej łopatek z boków). Co więcej nie ma potem śladów po zabiegu. Trudniej natomiast jest usuwać tkankę tłuszczową z ramion i łydek, kostek, biustu męskiego czy podbródka, gdyż anatomicznie są to takie miejsca, że nie da się tam przyłożyć jakiejkolwiek głowicy. I tutaj z pomocą przychodzi lipoliza iniekcyjna, która sprawdza się świetnie na małych obszarach. Bo lipoliza jest metodą dobrą i skuteczną, ale ma sporo ograniczeń. Aby uszkodzić tkankę tłuszczową, trzeba wstrzyknąć do organizmu środek chemiczny. Ze względów bezpieczeństwa nie możemy go jednorazowo podać zbyt dużo. Dlatego ta metoda jest odpowiednia jedynie do stosowania na małe powierzchnie (boczki, podbródek, itp.)
Mówiliśmy o tym, że w porównaniu z 1-2 litrami usuniętego tłuszczu, 100-200 ml przy metodach nieinwazyjnych to mało. Jakie są realne efekty, które można uzyskać?
No właśnie, pamiętajmy o tym, że nie osiągniemy metodami nieinwazyjnymi cudów. Po jednym zabiegu nie ubędzie nam w obwodzie 10 cm, chociaż z drugiej strony, po 5-10 zabiegach już jest to możliwe. Poza tym, zależy o obwodzie jakiej części ciała mówimy, bo zmiana obwodu na udzie o 2 cm, jest już wizualnie dobrze widoczna. Nie zniechęcam więc do tych zabiegów, a jedynie uprzedzam, że trzeba dopasować oczekiwania do realnych możliwości. Na koniec przypomnę, że efekty zabiegów nie pojawiają się od razu, ale po miesiącu, a pełny po 3 miesiącach. Tyle czasu trzeba na obumarcie uszkodzonych komórek i wydalenie tłuszczu z organizmu.

Ostatnie komentarze
  • Panie Doktorze, a jaka metodę zaproponował by Pan osobie która intensywnie trenuje i ma prawidłowe BMI a mimo wszystko nie może pozbyć się poduszeczek na wewnętrznej stronie ud? Noga nad kolanem szczupła, umięśniona a wyżej wyraźne odłuszczenie.

    • Z moich doświadczeń to albo ciepły laser, albo lipoliza iniekcyjna, albo liposukcja.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.