Marek Wasiluk
 

Medycyna estetyczna – kiedy nie działa, a kiedy tak (prawdziwe przypadki)

Medycyna estetyczna już dawno rozjechała się w kierunku podwójnych standardów. Od lat piszę na blogu o tym, że pacjentom regularnie proponuje się nie to, co jest dla nich najlepsze, ale to, czym dany gabinet dysponuje. W efekcie skuteczność zabiegów jest ograniczona. W niektórych pacjentach może wywołać to przekonanie, że medycyna estetyczna nie działa. Inni na szczęście w pewnym momencie decydują się na sprawdzenie nowych możliwości gdzie indziej i na przykład przychodzą do mnie.

Medycyna estetyczna 60+

Zjawiła się u mnie kobieta 60+. Aktywna zawodowo, zajmuje eksponowane stanowisko, dba o swój wygląd. Powiedziała, że przez 6 lat chodziła do lekarki, znanej z intensywnej działalności promocyjnej na Instagramie. Miała przez nią robione regularnie różne zabiegi, głównie toksynę botulinową (z której była zadowolona), oraz różnego typu lżejsze stymulatory.

Kobieta przyszła do mnie, bo miała wrażenie, że kolejne zabiegi działają coraz słabiej i chciała skonsultować, co może zrobić jeszcze, aby spowolnić procesy starzenia. A może tak ma być i nic się nie da zrobić? Zastanawiała się.

Obejrzałem dokładnie jej twarz. Z czołem nie ma problemu, toksyna botulinowa dobrze na nie działała. Kobieta miała też trochę wypełnione wcześniej skronie – nie jest źle, ale lekko opadały powieki, więc można było to jeszcze poprawić inną techniką.

Jednak im niżej twarzy, tym gorzej, dlatego że widoczny był problem z jakością skóry i tkanki podskórnej, co powodowało zmarszczki, wiotkość i jej opadanie – chomiki.

Jednocześnie pani miała okrągłą buzię – zarówno anatomicznie, jak i okrągłą jak na jej wiek – co sprawiało, że nie jest to łatwy przypadek do odmłodzenia.

Polecam:
Laser frakcyjny ablacyjny na odmładzanie

Medycyna estetyczna – na czym polega

Kiedy jej słuchałem, myślałem po raz kolejny o tym, że ludzie są nieświadomi, co to jest medycyna estetyczna, na czym ona naprawdę polega.
Lekarka, która wykonywała pacjentce zabiegi, jest rozpoznawalna, medialna, ma gabinet w Warszawie, ale operuje głównie igłą i strzykawką. Raz wstrzyknie kwas polimlekowy, raz oligopeptydy, raz coś na bazie kolagenu czy kwasu hialuronowego. Zawsze igła i produkt. I na tym polega jej medycyna estetyczna.

Taka medycyna estetyczna jest też niestety promowana w socialmediach, taki mainstream. Tyle tylko, że to nie na tym polega prawdziwa medycyna estetyczna. A u dojrzałych osób takie zabiegi zazwyczaj nie mają sensu., nie zadziałają.

Na duży plus tej lekarki mogę powiedzieć, że przynajmniej nie „popsuła” pacjentki. Bo często się zdarza, że pacjentom pakuje się tyle bezsensownych zabiegów, że niektórymi można pogorszyć wygląd i co gorsza go utrwalić, że potem ciężko jest to odkręcać.

Kompleksowość w medycynie estetycznej i pozorny wybór

Ale czemu ja o tym piszę i w czym jest problem? Ten przypadek pokazuje, że w wielu gabinetach stosuje się medycynę estetyczną wybiórczo, a nie kompleksowo – robioną w oparciu o to, czym się dysponuje, co się potrafi lub co jest dla lekarza wygodniejsze do stosowania.

Czasem lekarz mógłby robić coś innego i wie, że miałoby to większą skuteczność, ale się boi.

Uświadomiła mi to jedna z klientek, dojeżdżająca do mnie z Krakowa na „mocne” zabiegi. Na te „słabe” chodzi na miejscu. Ma w Krakowie lekarkę, która boi się mocnych zabiegów. Niby ok, bo takie podejście nie brania się za coś czego się nie potrafi jest bardzo słuszne, ale problem w tym, że pacjenci zazwyczaj nie dostają w takich miejscach informacji „u pani trzeba zrobić mocniejszy zabieg, ja się tym nie zajmuję, proszę się udać do…”. Zamiast tego, wciska się im cokolwiek.

I jeśli pacjent sam się dokształci to pójdzie w innej miejsce „po mocniejszy zabieg”, ale nie każdy pacjent szuka i ma wiedzę.

Jest jeszcze druga skrajna postawa, bardzo niebezpieczna, którą reprezentują najczęściej nie-lekarze. Sprowadza się ona do podejścia „wszystko zrobię pacjentowi, niczego się nie boję”. To bywa naprawdę niebezpieczne, bo to nie jest kwestia kompetencji czy odwagi, ale często po prostu brawury i bezmyślności.

Zobacz koniecznie:
Ściemy z Tiktoka, czyli o ignorancji specjalistów

Niestety, wycinkowe traktowanie medycyny estetycznej, zamiast podejścia kompleksowego, odbywa się ze szkodą dla pacjentów, ale oni często o tym nie wiedzą.
Przypomina mi się powiedzenie przypisywane Henry’emu Fordowi, gdy wprowadzał na rynek legendarny model T, że każdy klient może mieć samochód pomalowany na dowolny kolor, pod warunkiem, że będzie to czarny. Miało to uprościć proces produkcji i obniżyć koszty. Tyle że zabijało indywidualizm.
Na tym polega aktualnie „indywidualne” podejście do pacjentów w medycynie estetycznej. Każdy o nim mówi, ale mało kto je naprawdę realizuje.

Albo realizuje w sposób typu: „Możesz mieć wszystko, byle to było to, co ja ci dam”.

Indywidualne podejście to autentyczne mieszanie różnych metod. Ale też czasami odmówienie, odesłanie do konkurencji, bo nie ma się odpowiednich narzędzi. Ale do tego trzeba mieć zarówno wiedzę, odwagę, jak i odpowiedni sprzęt oraz wybór metod i produktów.
Powiedzmy, że komuś chce się często pić i ja mam doradzić, co ma pić, żeby było ok. Więc daję mu raz Coca Colę, raz Pepsi Colę, raz zwykłą, raz Max, raz colę z Lidla, raz colę z Biedronki – i opowiadam, jak urozmaicone picie mu serwuję, i jakie to super jest. Ale to jednak cały czas cola. I taką „colę” w różnych wersjach daje się pacjentowi, podczas gdy on potrzebuje np. też soku albo wody czy herbaty.

Dlatego pacjenci nie widzą efektów, a czasem wręcz stan się pogarsza, bo medycyna estetyczna jest nieprzewidywalna, a złe stosowanie tę nieprzewidywalność wzmaga.

Zabiegi dla osób 60+

U tej konkretnej pacjentki, wspomnianej na początku, trzeba zadziałać na jakość skóry. Kobieta ma pionowe zmarszczki na policzkach i jest oczywiste, że aby je zniwelować, trzeba skórę w sposób kontrolowany uszkodzić, aby mogła się zregenerować. Żaden zabieg strzykawką tego nie zrobi.

Wiem, że oglądając filmy w social mediach, szczególnie na TikToku, łatwo ulec wrażeniu, jakie to wspaniałe i skuteczne są te wszystkie pokazywane zabiegi. Ale często pisałem już o tym, w jaki sposób odbywają się mniejsze czy większe manipulacje i niedopowiedzenia.

Przypomnę np. jak to wygląda w przypadku powiększania ust. Mówi się o tylu wspaniałych metodach, ale wszyscy pokazują młode usta – u osób, powiedzmy, 30-letnich. Kto pokazuje usta na TikToku 60-letniej osoby? Prawie nie ma takich przypadków. Z trzech powodów:

  • Po pierwsze – robione u osób 60+ usta w taki sposób jak u osoby 30+ wyglądałyby dziwnie, mega sztucznie.
  • Po drugie – technicznie to najczęściej niewykonalne, żeby wyszło idealnie
  • Po trzecie – te dojrzałe osoby nie dałyby sobie zrobić takich ust. A młoda osoba jest naiwna i nie wie, że potem będzie miała problemy z takimi ustami.

Zobacz też:
Powiększanie ust u kobiety 40+. Subtelnie i naturalnie

Wyznacznik kompleksowości

Kiedyś udawanie kompleksowości w medycynie estetycznej polegało na tym, że ktoś miał jedno urządzenie-kombajn i opowiadał o tym, jakie jest kompleksowe, jak działa na wszystko. Tymczasem do kompleksowego podejścia trzeba mieć dużo innych urządzeń i metod, bo nie istnieje takie, które działałoby na wszystko.

Teraz wyznacznikiem kompleksowości jest mówienie o tym, jak to się ma indywidualne podejście do pacjentów – przy jednoczesnym wciskaniu wszystkim i na wszystko… stymulatorów tkankowych.

Ja nie mówię, żeby w ogóle nie robić stymulatorów tkankowych, ale żeby ich nie traktować jako jedynego środka. To nie ma nic wspólnego z kompleksową medycyną estetyczną.

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.