Marek Wasiluk
 

Absurdy w tworzeniu artykułów o medycynie estetycznej

Gdybym chciał pisać wyłącznie o absurdach, jakie wypisuje się w artykułach na temat medycyny estetycznej, musiałbym to robić chyba codziennie, tak dużo tego typu tekstów powstaje. Płytkich, powierzchownych, nielogicznych, wprowadzających w błąd, stosujących uproszczenia i skróty myślowe, świadczących o tym, że piszący nie ma pojęcia, o czym pisze.

 

Dzisiaj na przykładzie jednego krótkiego artykułu w dobrym wydawałoby się portalu Styl.pl pokażę, jak rodzą się takie absurdy. I jak w bardzo krótkim tekście każde niemal zdanie jest bezsensowne.

Pierwsza zmyłka jest już na początku. Tekst ma tytuł: „Jak skutecznie pozbyć się trądziku”, ale zaraz potem wstęp artykułu wskazuje na to, że nie o trądzik chodzi, tylko o blizny potrądzikowe. Wygląda na to, że autor tekstu nie odróżnia problemu trądziku od problemu blizn po trądziku. A przecież to są dwie kompletnie różne sprawy.

Dalej jest coraz gorzej. Tekst pokazuje, że autor po pierwsze – nie ma pojęcia o bliznach, po drugie – podaje metody, które są nieskuteczne.

Rozbierzmy ten tekst na czynniki pierwsze, a przy okazji przypomnę, czym są blizny potrądzikowe i co na nie na pewno nie działa.

Blizna jest tkanką o zaburzonej strukturze. Rodzajów blizn jest bardzo dużo, więc i sposobów ich leczenie jest wiele. W przypadku blizn potrądzikowych problemem jest zazwyczaj ubytek tkanki – najczęściej są to blizny zanikowe, czyli różnego rodzaju wgłębienia (większe i mniejsze, płytsze i głębsze). Leczenie blizn z założenia jest bardzo skomplikowane. Tutaj jeden z wielu tekstów, jakie na ten temat napisałem na blogu: (Blizny)

We wspomnianym artykule czytamy. „Najprostszą i najtańszą metoda jest peeling i mikrodermabrazja (kilka zabiegów)”. I jest to bzdura.
Blizna dotyczy struktury skóry właściwej. Ona nie robi się, gdy mamy uszkodzony naskórek, tylko robi się przy uszkodzeniu skóry właściwej. Logiczne jest więc, że nie może na nią zadziałać metoda, która działa na naskórek, a taką właśnie metodą jest mikrodermabrazja. Zero szans. Owszem, przez moment może się wydawać, że stan blizn jest lepszy, bo po zerwaniu naskórka skóra jest ciut cieńsza i dołek blizny wydaje się mniejszy. Ale naskórek zaraz się odtworzy, więc jest to efekt optyczny na krótką chwilę. Mikrodermabrazja nie jest więc metoda na blizny w ogóle. Nie jest też najtańszą, wręcz przeciwnie, powiedziałbym nawet, że najdroższą, bo można zrobić milion zabiegów, wydać milion złotych, i efekt będzie zerowy.
Wymienienie w tekście peelingów, bez określenia jakie, to oczywisty błąd, bo są peelingi takie, które działają bardzo płytko na naskórek i są takie, które działają głębiej, do skóry właściwej. Te drugie z założenia są niebezpieczne. Owszem, w niektórych gabinetach nadal stosuje się głębokie peelingi chemiczne, po których powstaje bardzo rozległa rana, kilkutygodniowe gojenie się i ryzyko w powikłań w postaci nowych blizn i przebarwień. I to ma szansę dać jakoś efekt na blizny, ale też może dać nowe blizny.
Nie polecam.

W kolejnym zdaniu czytamy:
„Inną opcją jest niwelowanie blizn mezoterapią, czyli wstrzykiwaniem niewielkiej ilości mieszanki opartej na kwasie hialuronowym, aminokwasach, wyciągach roślinnych i peptydach.”
Jest to ponownie polecanie kiepskiej metody, której efekty będą mierne (przy świeżych bliznach) albo żadne. Dlaczego? Problemem w bliźnie jest to, że skóra nie wytworzyła prawidłowej struktury kolagenu, a nie to, że brakuje jej kwasu hialuronowego, peptydu, czy wyciągu roślinnego. Zresztą, nawet, gdyby w skórze tego brakowało, to i tak metoda byłaby bez sensu, bo te składniki szybko się rozkładają i trzeba byłoby je podawać codziennie.

Kolejne zdanie: „Coraz większą popularność zyskuje laseroterapia, której celem jest przebudowanie włókien kolagenowych i odnowa komórek.”
Laseroterpia jest akurat dobrą i uznaną metodą na blizny (w tekście nie ma informacji, jaki laser, a to jest ważne), więc pisanie o tej aktualnie najpopularniejszej metodzie w leczeniu blizn, że zyskuje „coraz większą popularność” jest nielogiczne i co najmniej zabawne. To sygnał totalnej ignorancji autora albo tego, że tekst pisał robot, który stworzył go ze zlepka różnych zdań przewijających się w internecie w tekstach o bliznach.

Kolejnym przykładem braku logiki między faktami, a tematem artykułu jest w tym zdaniu sformułowanie, że laseroterapia „przebudowuje włókna kolagenowe i odnawia komórek”. Wszem, robi to, ale ten akurat mechanizm nie ma żadnego związku z leczeniem blizn.

Kolejne przekłamanie to końcówka artykułu:
„Po dość bolesnym zabiegu, mimo miejscowego znieczulenia, pozostaje zaczerwienienie skóry, które znika po godzinie. Już bezpośrednio po leczeniu laserem możesz nałożyć na twarz makijaż i wrócić do pracy.”

Ten fragment jest wewnętrznie sprzeczny. Wskazanie na bolesność zabiegu i konieczność znieczulenia, sugeruje, że zabieg jest mocny. Co w kontekście leczenia blizn ma sens. Ale informacja, że pozostanie po nim „zaczerwienie skóry, które zniknie po godzinie” świadczy o czymś wręcz przeciwnym. Podobnie jak sugestia, że można założyć makijaż i wrócić do pracy.
Prawda jest taka: żeby laser zadziałał, zabieg musi być silny, a taki zabieg pozostawia ślady na kilka miesięcy, a nie godzin, a oprócz czerwonej twarzy po zabiegu jest przynajmniej obrzęk.

Bez komentarza

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.