Social media wyrządziły wielką krzywdę medycynie estetycznej – tak napisałem w poprzednim artykule. Ale może powinienem był napisać, że przede wszystkim ludziom, którzy nasiąkają fałszywymi informacjami na temat zabiegów i korzystają z usług pseudospecjalistów
Czasem jest też na odwrót – nie korzystają z jakiegoś zabiegu, a powinni, i też dzieje się to za sprawą niby-profesjonalistów. I dzisiaj taki przypadek opiszę, a właściwie rozbiorę go na czynniki pierwsze, żeby pokazać dokładnie mechanizm dezinformacji. Na pozór łagodny, niegroźny, a jednak konsekwencje dla zdrowia mogą być bardzo negatywne.
Trendy rodzą się dzisiaj na TikToku i Instagramie. Kiedyś ludzie wybijali się dzięki wiedzy i oryginalności. Dzisiaj rządzą schematy, szybkość i płytkość.
Wyrastają pseudo-profesjonaliści, którzy tak a nie inaczej mówią, pozycjonują się, robią zabiegi. Nie ma weryfikacji kont, nie ma odpowiedzialności i konsekwencji za wprowadzanie w błąd. Oto przykład, jak tiktokowy pseudoekspert powstrzymuje przed właściwymi decyzjami pacjentów, którzy mają realny problem.
Znamiona eksperckości
Obejrzałem na TikToku film kobiety, która mówi teoretycznie mądrym i wyważonym językiem:
zastanów się, czy na pewno chcesz zrobić sobie toksynę botulinową w mięśnie żwacze, przy bruksizmie, bo podawanie toksyny botulinowej w żwacze osłabi je po jakimś czasie, co doprowadzi do nieodwracalnych zmian na twarzy.
„Ekspertka”, która przestrzega przed jej zdaniem niekorzystnym działaniem toksyny botulinowej u osób cierpiących na bruksizm, to Doktor X, z zawodu masażystka. „Doktor” być może jest stąd, że ma doktorat? Nie wiem, nie sprawdzałem tego. Konkluzja jej wypowiedzi jest taka, że w przypadku bruksizmu mięśnie można zrelaksować w inny sposób.
Mamy wszelkie znamiona eksperckości:
– „doktor” w nazwie profilu,
– łagodny przekaz, ona nie mówi „nie rób”, tylko „zastanów się”,
– ostrzeżenie o nieodwracalnych zmianach (ale jakich, nie wiadomo),
– informację, że można coś innego w zamian (ale co to miałoby być tak zupełnie nie mówi), choć można się domyślać, że chodzi o masaże.
Jeśli ten film trafi do kogoś, kto ma bruksizm, istnieje ryzyko, że ulegnie temu przekazowi i zaprzestanie terapii na bruksizm.
I pojawia mi się tutaj pewne skojarzenie. Przekaz fimiku to nie jest EBM (Evidence Based Medicine), czyli medycyna oparta na dowodach, ale bliżej alt-med (medycyna alternatywna). Na początku tego roku wybuchła afera związana z Oskarem D., który leczył nowotwory suplementami. Doktor X robi w gruncie rzeczy to samo, tylko ranga schorzenia jest inna – bo nie nowotwory, ale bruksizm.
Jednak bruksizm to jest realna choroba i problem, a nie kwestia estetyki czy samopoczucia.
Fakty na temat bruksizmu
Bruksizm jest chorobą. Polega ona na zaciskaniu szczęk i zgrzytaniu zębami.
Nieleczony prowadzi do poważniejszych problemów zdrowotnych i potencjalnie poważnych kosztów, a przy okazji też zmian estetycznych.
Te problemy to np. zwyrodnienia w stawach skroniowo-żuchwowych, które mogą objawiać się bolesnością stawów i/lub głowy. To również ścieranie się zębów. Dochodzi też do zmian estetycznych: skraca się dolny odcinek twarzy, przybiera ona „babciowaty” wygląd. W pewnym momencie bruksizm może doprowadzić do chorób przyzębia spowodowanych nadmiernym uciskiem, a wreszcie do potrzeby kompleksowej odbudowy i przywrócenia prawidłowej okluzji (koszty – kilkadziesiąt tysięcy złotych).
Bruksizm powoduje też przerost mięśni żujących, co może jeszcze bardziej nasilać problem, ale też zaburzać estetykę twarzy.
Takie są fakty.
Leczenie bruksizmu
Nie ma zbyt wielu metod leczenia bruksizmu. Mogą być przyczynowe, jak np. psychoterapia (bruksizm ma często podłoże neurogenne), i objawowe, jak np. farmakoterapia (która jednak działa słabo). Leczeniem objawowym jest też stosowanie szyn relaksacyjnych, czyli specjalnych nakładek z akrylu, których zadaniem jest izolowanie górnych zębów od dolnych. Zakłada się je na noc.
Niektórym osobom przynosi to odrobinę ulgi i zęby mniej się ścierają. U wielu pacjentów jednak ta metoda się nie sprawdza. Przegryzają oni np. nakładki.
Są też metody fizjoterapeutyczne, w tym masaż. Nie neguję masażu i w ogóle metod fizjoterapii narządów żucia, które pomagają uporać się z pewnymi niekorzystnymi nawykami w bruksizmie. Tyle, że nawet jeśli przynoszą one pewną ulgę, to nie wyleczą bruksizmu. Problem bruksizmu jest szeroki. Zęby zaciskamy głównie w nocy. Sam fakt pracy nad mięśniami czy stawem, nie likwiduje przyczyny. Poza tym, raczej nie każdy może codziennie, czy choćby co drugi dzień, chodzić na masaż wieczorem, żeby zrelaksować mięśnie i żeby mniej się napinały w nocy.
Masaż może mieć działanie wspomagające – i raczej u osób z problemami ze stawami.
Na pewno masaż nie zlikwiduje problemu powiększonych wskutek bruksizmu mięśni twarzy. Nie możemy oczekiwać, że masowanie je zmniejszy. Bo to tak jak oczekiwać, że kobieta, która wyciska na siłowni sztangę dla zdrowia czy spalania tłuszczu – ale nie chce mieć rozbudowanych mięśni – zmniejszy sobie te mięśnie idąc potem na masaż. Niestety to nie zadziała. Masażem można zrelaksować mięśnie, ale na przerośnięte nie pomoże.
Jest wreszcie toksyna botulinowa. Podaje się ją w mięśnie żwacze. Osłabienie ich aktywności przynosi ulgę pacjentom, gdyż mięśnie się tak nie zaciskają.
Jest to bardzo silne leczenie objawowe. Długofalowo przynosi osłabienie objawów bruksizmu, zmniejszenie się mięśni żujących i wyszczuplenie twarzy.
Czy to jest niekorzystne?
Wróćmy do tego, co mówi „ekspertka” w filmie. Że podawanie toksyny botulinowej jest niekorzystne i przynosi nieodwracalne zmiany w twarzy.
Czy wyszczuplenie twarzy u kobiet jest niekorzystne? Są osoby, które – nawet nie mając bruksizmu – robią sobie toksynę w żwacze, żeby twarz wyglądała szczuplej.
Mięśnie w przebiegu choroby, jaką jest bruksizm, pogrubiają się. Czy jak je zmniejszymy, jest to działanie niekorzystne? Gdy robimy zabieg na bruksizm, działamy na mięsień żwacz, a nie na wszystkie mięśnie twarzy. I osłabiamy jego pracę w 30-40%, a nie całkiem. To bardzo silny mięsień – musielibyśmy podać potężne dawki, aby go wyłączyć (ale nie ma takiej potrzeby).
Patrząc na to wszystko, naprawdę nie mam pojęcia, w jaki sposób toksyna botulinowa miałaby działać niekorzystnie na pacjenta, który cierpi na bruksizm.
Co więcej, kiedy ten mięsień się osłabi, to po kilku zabiegach mądry lekarz zmniejsza częstotliwość podawania toksyny, nawet dwukrotnie, a docelowo może nawet całkiem okazać się już niepotrzebna.
Mylny odbiór, realne szkody.
Omówiłem ten przykład tak dokładnie, aby pokazać, jak wiele aspektów kryje się w każdym zagadnieniu, które w krótkich przekazach w ogóle nie są brane pod uwagę, co może wywoływać mylny odbiór i wywoływać realne szkody u odbiorców.
Bo wyobraźmy sobie teraz, że jesteśmy osobą chorą na bruksizm, która ma wskazania do podania toksyny botulinowej. Ale oglądamy taki film, zadziałają na nas hasła, że to niepotrzebne, że niekorzystne, że zajdą nieodwracalne zmiany. Pod jego wpływem nie zdecydujemy się na zabieg i doprowadzimy do eskalacji problemu. Kiedy zrezygnujemy z toksyny botulinowej i będziemy tylko chodzić na masaż, to może odczujemy chwilową ulgę, ale nie wyeliminujemy przyczyny bruksizmu. I choroba z całymi jej konsekwencjami będzie postępować.
Istnieje metoda, która może poprawić komfort życia pacjentów z bruksizmem, ale pseud-profesjonalista mówi, żeby z niej nie korzystać i straszy nieodwracalnymi zmianami (nie tłumaczy jednak za bardzo jakimi.
Dla mnie to jest smutne, wręcz niewyobrażalne, że tak można szkodzić innym osobom.