Dziewczynka miała półtora roku, gdy wylała na siebie gorący napój. Jej rodzice bardzo szybko przyszli z dzieckiem do mnie. Po kilku latach trudnej terapii na blizny straciłem pacjentkę z oczu. Teraz powróciła, już jako nastolatka. Dzięki temu mogłem zobaczyć, jak zachowuje się tkanka po dziesięciu latach od leczenia. I podzielić się z Wami ciekawymi spostrzeżeniami.
To także doskonała okazja, by przypomnieć, jak ważne jest, by nie zwlekać z terapią na blizny – niezależnie, czy są one pooparzeniowe, jak w tym przypadku, czy powstały z innego powodu.
Blizny pooparzeniowe u dziecka
Dziewczynka po oparzeniu miała blizny na ręce. Rodzice bardzo się tym przejmowali, dlatego tak szybko do mnie trafili. Przyznam jednak, że ja nie do końca byłem chętny na te zabiegi ze względu na wiek dziecka. Półtora roku to niewiele, więc trudno było mówić o świadomej współpracy.
Trochę trzeba było te zabiegi wykonywać na siłę. Konieczne było też dostosowanie ich intensywności do wieku, więc nie mogłem ustawić optymalnych parametrów i schematu. Robiłem więc tyle, ile się dało, biorąc pod uwagę wiek dziecka.
Kiedy po kilku latach udało się doprowadzić rękę do niezłego stanu, straciłem kontakt z pacjentką i jej rodzicami.
Wrócili teraz – i to z inicjatywy dziewczyny. To ona namówiła rodziców, bo blizna jest jeszcze trochę widoczna, a jej zależy, aby znikła całkowicie.
Bardzo się ucieszyłem. Zarówno ze stanu, w jakim jest ręka, jak i dlatego, że mogę – na podstawie tego, co było, i tego, jaki jest stan dzisiaj – skomentować tę sprawę, wyciągnąć parę wniosków i obalić kilka mitów/głupot, jakie czasami się słyszy.
Co na blizny pooparzeniowe
Na zdjęciach początkowych widać, że u dziecka była blizna pooparzeniowa wypukła, czerwona. Przy zabiegach mocno krwawiła. W ramach terapii stosowałem głównie laser frakcyjny CO₂ oraz wspomagająco osocze bogatopłytkowe.
Udało się bliznę przebudować na tyle, że nie rzuca się tak bardzo w oczy – dopiero przy dokładniejszym przyjrzeniu się.
Uważam, że efekt, biorąc pod uwagę charakter blizny, jest bardzo dobry. Struktura jest dość równa (tylko miejscami odbiega od normy). Jest też normalny kolor skóry, nie ma ani przebarwień, ani odbarwień. To ogromny plus, bo przy dużym poparzeniu zostają często plamy na skórze – na początku jest czerwona, a potem się zmienia, jest jaśniejsza, rzadziej ciemniejsza.
Również w dotyku skóra jest normalna, miękka. Nie ma sztywności, twardości ani wiotkości. To co pozostało, to punktowe nierówności.
Podejrzewam, że gdyby taki stan występował u osoby 30+, nie stanowiłoby to problemu. Ale nastolatki z reguły inaczej patrzą na swoje ciało, więc rozumiem, że pacjentce zależy na uzyskaniu perfekcyjnego efektu.
Blizna pooparzeniowa – efekty zabiegów (zdjęcia)
Ma pierwszym zdjęciu jest blizna zaraz po poparzeniu, świeża i jeszcze nie najgorsza, gdyż nie ma pełnych przerostów.
Na drugim zdjęciu – blizna po kilka miesiącach, jest gorsza w sensie struktury niż na pierwszym, bo po prostu rosła, robiła się wypukła.
Trzecie zdjęcie – po roku terapii czyli 2016 rok. Ogromna zmiana, ale widać wypukłości
Czwarte zdjęcie – stan aktualny

1/ blizna po oparzeniu (fot. arch. L’experta)

2/ blizna kilka miesięcy po oparzeniu (fot. arch. L’experta)

3/ blizna – rok po zabiegach (fot. arch. L’experta)

4/ blizna po oparzeniu, stan po kilku latach od zabiegów (fot. arch. L’experta)
Zabiegi na świeżą bliznę – klucz do sukcesu terapii
Dlaczego w ogóle dało się uzyskać taki efekt?
Kluczem były zabiegi na świeżą bliznę.
Często przy okazji tekstów na blogu dotyczących blizn, wspominam, że lekarze błędnie informują pacjentów – np. po operacjach – że nie mogą przez 3–6 miesięcy ruszać blizny, że jedyne, co mogą na nie stosować, to maści, plastry, zabiegi fizjoterapeutyczne, ale że nie mogą wykonywać zabiegów inwazyjnych.
To jest wielka nieprawda. Im wcześniej rozpocznie się zabiegi laserowe, tym lepiej.
Najczęściej po miesiącu od zagojenia się rany można w bliznę ingerować. Bez znaczenia, czy są to blizny zanikowe, czy przerostowe. Z tym zastrzeżeniem, że inne zabiegi i schematy stosuje się na bliznę starą, inne na nową. Ale generalna zasada jest taka sama – im się dłużej czeka, tym trudniej osiągnąć satysfakcjonujący efekt.
Zabiegi na blizny
Jeśli chodzi o metody, numerem jeden jest laser frakcyjny ablacyjny CO₂. Czasem łączymy go z innymi metodami. Warto dodawać osocze bogatopłytkowe, czasem RF mikroigłową, czasem podcina się blizny, czasem robi jeszcze coś innego. Trzeba pamiętać o wyważeniu parametrów zabiegu.
Jeśli zrobimy zabieg zbyt mocny – źle, bo możemy pogorszyć bliznę zamiast ją zlikwidować. Jeśli zrobimy zabieg zbyt słaby – też źle, bo w ogóle nie będzie efektu.
Dużo zależy od jakości lasera. Pisałem dużo o tym na blogu – także w kontekście tego, jak firmy potrafią oszukiwać na laserach, podając ich parametry niezgodne z rzeczywistością.
Trzeba mieć więc dobry sprzęt, ale też umieć go wykorzystać.
Blizny u dzieci
Wspominałem na początku, że miałem wątpliwości co do terapii u małego dziecka.
To było wyzwanie (także emocjonalne) – dla dziecka, dla rodziców, dla mnie. To nie są bezbolesne zabiegi. Wymagały trzymania ręki dziecka na siłę.
Strategia okazała się jednak ostatecznie dobra. Pozostawiona blizna rosłaby razem z dzieckiem, a tak jej powierzchnia była mniejsza w stosunku do tego, co powstałoby po kilku latach. Gdybyśmy nie wykonali zabiegów, blizna byłaby nie tylko większa, ale i bardziej przerośnięta. A wraz ze wzrostem pojawiłoby się coś w rodzaju przykurczów/sztywności. Byłby też dużo większy problem ze strukturą i gęstością tkanki. Byłyby duże nierówności i duże zwłóknienia. Prawdopodobnie też byłby problem z kolorem. Jest to rzecz trudna do przewidzenia, ale statystycznie, blizny pooparzeniowe w większości przypadków mają zaburzenia kolorystyczne.
Zabiegi na blizny polegają na przebudowie skóry, wymagają więc cierpliwości, ale za to przebudowa jest trwała.
Przywracamy też dzięki nim funkcje fizjologiczne. U pacjentki blizna była akurat na przedramieniu, więc nie było problemów z ruchomością ręki, ale gdyby była ona na szyi, karku czy dłoni – byłby to problem. Więc zabiegi na bliznę to nie tylko kwestia wyglądu, ale i codziennego funkcjonowania.
Prognozy na przyszłość
A jakie są dalsze prognozy dla pacjentki? Robiąc kilka zabiegów – dosłownie 4,5 – jesteśmy w stanie zlikwidować pozostałe nierówności. Nie wiem, na ile wystarczy determinacji pacjentce, gdyż aktualnie mieszka za granicą, więc przyjazd do mnie jest bardziej wymagający.
Ale prognoza moja jest taka, że doprowadzenie do tego, żeby nie było śladów po bliźnie, powinno być proste – mimo iż blizna jest stara.
A to brzmi niesamowicie. Bo gdyby w ciemno powiedzieć, że spora blizna pooparzeniowa może „zniknąć” po zabiegach, to większość profesjonalistów, ale i laików, powie, że to mit i nieprawda. A jednak okazuje się to być faktem, jest to możliwe.
Dla niedowiarków
Na koniec jeszcze ogólny komentarz – rzadko się zdarza (o ile nie jest się pacjentem), żeby mieć możliwość zobaczyć, jak zachowuje się skóra 10 lat po zabiegach laserowych, do tego mocnych. Przy okazji więc mam informację dla osób kwestionujących zabiegi laserem frakcyjnym, gdyż – według nich – po jakimś czasie od zabiegów stan skóry się pogarsza, skóra cienczeje, zanika tkanka podskórna, itp.
Dla mnie od zawsze jest oczywiste, że to nieprawda. Ale dla osób, które w to wątpią, przykład tej pacjentki może być najlepszym dowodem, że nic takiego się ze skórą nie dzieje. Przeciwnie – wygląda ona super.
Mity na temat lasera CO2
Mogę więc zdementować takie mity i nieprawdy dotyczące lasera frakcyjnego ablacyjnego CO2:
- Skóra po laserze będzie inna (gorsza) niż ta obok, nie potraktowana laserem. Nieprawda. Będzie inna, bo będzie w lepszej kondycji.
- Skóra po laserze po latach szybciej się zestarzeje (czyli najpierw może i będzie lepsza, ale potem gwałtownie się „posypie”). Nieprawda.
- Skóra po laserze po latach stanie się bardziej wiotka. Nieprawda. Jest odwrotnie.
- Po laserze, po latach zaniknie podskórna tkanka tłuszczowa. Nieprawda.
- W miejscu, gdzie był laser, jest większa szansa na nowotwory skóry. Nieprawda.
- Laser zwiększa ryzyko nowotworów skóry. Nieprawda.
Oczywiście, klucz to dobry laser i dobre jego stosowanie, bo jak wszyscy wiemy każdy lek może albo leczyć albo truć, wszystko zależy od dawki, podobnie z laserami. Kluczem jest wiedza, umiejętności osoby wykonującej zabieg i dobrej jakości urządzenia.